"Nad Odrą i Wisłą panuje wielkie oburzenie, ponieważ nic tak bardzo nie irytuje i oburza Polaków jak niemieckie dowcipy o nich z płaską puentą: +Polak kradnie+" - czytamy.
Urban wyjaśnia, że socjologowie interpretują ten rodzaj dowcipów, przedstawiających cały naród jako przestępców, jako zabieg mający wybielić Niemców i odsunąć na dalszy plan wiedzę o niemieckim terrorze w czasie okupacji. "Jeżeli Polacy kradną, to nasi dziadkowie nie postąpili tak bardzo źle, że przywołali ich trochę do porządku" - tłumaczy korespondent ten sposób myślenia.
Urban podkreśla, że takie dowcipy kwestionują własny obraz Polaków jako "narodu bohaterów i ofiar". Dodaje, że większość Polaków identyfikuje się z ofiarami okupacji i odczuwa wobec Niemców "moralną wyższość". Jednak wraz ze zmianą pokoleniową w Niemczech i dojściem do głosu w publicznych dyskusjach wnuków uczestników wojny ten podział ról przestał funkcjonować. "Niemieckie wnuki nie identyfikują się z katami i nie traktują obecnego pokolenia Polaków jako ofiary" - tłumaczy korespondent.
Dowcipy o Polakach są wynikiem postawy polegającej na nieuwzględnianiu wrażliwości mieszkańców sąsiedniej Polski. Na salony wprowadził ten rodzaj żartów w latach 90. Harald Schmidt. Pięć lat temu poziom tych dowcipów sięgnął dna podczas karnawału w Kolonii, co pozwalało mieć nadzieję, że ich czas skończył się.
Pod hasłem "Świat w odwiedzinach u przyjaciół" (oficjalne hasło mundialu) Krueger i Lueck wyciągnęli z lamusa dowcipy o Polakach. Zdaniem "SZ" w satyrze właściwie wszystko jest dozwolone, są jednak granice - gdy goście czują, że są przez "przyjaciół" faulowani. "Mówiąc językiem piłkarskim: żółte kartki dla Luecka, Kruegera i kilku menedżerów ZDF" - konkluduje korespondent "Sueddeutsche Zeitung".
pap, ss