Europa powinna dążyć do zjednoczenia. Musi jednak uważać, aby ten proces nie okazał się zaciskaniem pętli na własnej szyi.
Nie jest powiedziane, że pełne zjednoczenie - jakiego na konferencji w Warszawie oczekiwał Elmar Brok, szef komisji spraw zagranicznych Parlamentu Europejskiego - jest tak naprawdę konieczne. Jak napisał prof. Jean Baechler, socjolog historii z Sorbony, siłą Europejczyków zawsze była różnorodność, od wieków motor napędowy naszego kontynentu to konkurencja między poszczególnymi krajami - każde stara się być lepsze od sąsiada i ta pogoń napędza postęp. Według Baechlera, zjednoczenie Europy będzie jednocześnie jej końcem; po prostu jej mieszkańcy przestaną konkurować ze sobą, lecz będą kisić we własnym sosie pogrążając się w marazmie.
Europa i tak się jednoczy. Ponad 70 proc. prawa każdego kraju powstaje w Europie, wszyscy posługujemy się takimi samymi dowodami osobistymi, czy dzwonimy pod ten sam numer alarmowy 112 - to tylko pierwsze z brzegu przykłady tego jednoczenia. Nie należy tego procesu sztucznie przyspieszać, inaczej zabijemy to, co najpiękniejsze na naszym kontynencie - różnorodność. Jeśli ona zniknie, nasz kontynent straci swą najważniejszą cechę, będącą jej symbolem na świecie. A zjednoczenie, które powinno być kolejnym krokiem rozwoju kontynentu, okaże się tylko pyrrusowym zwycięstwem.
Europa i tak się jednoczy. Ponad 70 proc. prawa każdego kraju powstaje w Europie, wszyscy posługujemy się takimi samymi dowodami osobistymi, czy dzwonimy pod ten sam numer alarmowy 112 - to tylko pierwsze z brzegu przykłady tego jednoczenia. Nie należy tego procesu sztucznie przyspieszać, inaczej zabijemy to, co najpiękniejsze na naszym kontynencie - różnorodność. Jeśli ona zniknie, nasz kontynent straci swą najważniejszą cechę, będącą jej symbolem na świecie. A zjednoczenie, które powinno być kolejnym krokiem rozwoju kontynentu, okaże się tylko pyrrusowym zwycięstwem.