Za mojej „pierwszej młodości”, czyli do roku mniej więcej 1995, święty Walenty kojarzył się wyłącznie z niechlubną chorobą świętego Walentego, czyli padaczką. Leczyło się to różnie, w zależności od epoki, stosowano nawet bicze wodne. Żadne jednak bicze ani termy nie pomogą na dzisiejszą odmianę tej choroby, na którą lada dzień zapadniemy. Tu by trzeba jakichś radykalniejszych środków. Żeby na przykład 14 lutego wypadała niedziela bez handlu i z zamkniętymi kinami. Chwilowo jednak nie ma na to szans i dzika komercja jak zwykle podniesie swój wstrętny łeb. Czym bowiem jest to święto? Ano dokładnie tym samym, co halloween.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.