Posiedzenie i ogłoszenie postanowienia było niejawne.
Obrońcy szefa Samoobrony domagali się uchylenia postanowienia o stosowaniu środków zapobiegawczych. Argumentowali, że brak jest podstaw do przedstawienia zarzutów Lepperowi i do stosowania jakiegokolwiek środka zapobiegawczego. Jak powiedzieli po wyjściu z sali sądowej, "zdaniem sądu istnieje obawa, że ich klient nie będzie się stawiał na zaplanowane czynności w prokuraturze, podobnie jak nie stawiał się w innych postępowaniach. Dlatego utrzymano środki zapobiegawcze".
"Na tym etapie postępowania nie ma żadnych potrzeb stosowania jakiegokolwiek środka zapobiegawczego, a obawa, że nasz klient nie będzie stawiał się w prokuraturze, jest bezzasadna" - powiedział jeden z obrońców, Wiesław Żurawski.
Tymczasem łódzka prokuratura okręgowa, która prowadzi śledztwo w tzw. seksaferze, wyznaczyła już trzy terminy, w których Andrzej Lepper będzie mógł zapoznać się z materiałami ze śledztwa. Poinformował o tym PAP jeden z obrońców - Robert Dzięciołowicz. "Otrzymałem pismo w tej sprawie z prokuratury. Począwszy od przyszłego tygodnia, w ciągu 14 dni mój klient będzie mógł zapoznać się z aktami sprawy" - powiedział.
B. wicepremier i minister rolnictwa jest podejrzany o żądanie i przyjmowanie korzyści osobistych o charakterze seksualnym od Anety Krawczyk oraz usiłowanie doprowadzenia innej działaczki Samoobrony do obcowania płciowego. Do obu przestępstw - zdaniem prokuratury - miało dojść przy wykorzystaniu stosunku zależności kobiety w ramach struktury Samoobrony i były one popełniane wspólnie i w porozumieniu z b. posłem Stanisławem Łyżwińskim. Lepper nie przyznał się do zarzucanych czynów. Grozi mu kara do 8 lat więzienia.
Prokuratura nie wnosiła o aresztowanie Leppera i początkowo zastosowała wobec niego poręczenie majątkowe w wysokości 50 tys. zł, uznając taki środek zapobiegawczy za wystarczający. Lider Samoobrony nie wpłacił jednak tej kwoty; on i jego adwokaci proponowali jako poręczenie ciągnik lub grunty rolne, później jednak wycofali się z tego. Złożyli wniosek o ograniczenie kwoty poręczenia majątkowego do 30 tys. zł, a już po jego wpłacie, na zamianę tego poręczenia na dozór policji.
Prokuratura ostatecznie zastosowała wobec Leppera zarówno 30 tys. złotych kaucji, jak i dozór policyjny. Lepper wpłacił pieniądze; raz w tygodniu ma obowiązek stawiać się na policji w Warszawie.
Śledztwo w sprawie tzw. seksafery w Samoobronie wszczęto w grudniu ub. roku po publikacji w "Gazecie Wyborczej". Tekst powstał na podstawie relacji Anety Krawczyk, b. radnej Samoobrony w łódzkim sejmiku i b. dyrektor biura poselskiego Łyżwińskiego. Kobieta utrzymuje, że pracę w partii dostała za usługi seksualne świadczone Łyżwińskiemu i Lepperowi. Krawczyk twierdziła, że ojcem jej najmłodszego dziecka jest Łyżwiński, jednak badania DNA to wykluczyły. Test DNA wykluczył także ojcostwo Leppera.
Zarzuty przedstawiono dotąd pięciu osobom, m.in. Lepperowi i Łyżwińskiemu. Temu ostatniemu prokuratura przedstawiła siedem zarzutów: gwałtu, przyjmowania i żądania korzyści osobistych o charakterze seksualnym, wykorzystania lub usiłowania wykorzystania seksualnego czterech kobiet, nakłaniania Anety Krawczyk do przerwania ciąży oraz podżegania do porwania biznesmena. B. poseł nie przyznaje się do zarzucanych czynów. Przebywa w areszcie. Grozi mu do 10 lat więzienia.
Pozostali podejrzani w "seksaferze" to: b. asystent Łyżwińskiego, radny Jacek P. (zwolniony już z aresztu; jego proces toczy się przed piotrkowskim sądem), b. działacz Samoobrony z Myślenic Franciszek I. i b. działacz tej partii z Tomaszowa Mazowieckiego Paweł G. Pierwszemu z nich grozi do 8, a pozostałym do 5 lat więzienia.
Śledztwo przedłużono do końca lutego przyszłego roku, ale - według prokuratury - większość dowodów w tej sprawie została zebrana i w ciągu najbliższych tygodni do sądu ma trafić akt oskarżenia, którym objęci zostaną m.in. Lepper i Łyżwiński.j, ss, pap