Czy dowódca polskiego kontyngentu w Afganistanie gen. Marek Tomaszycki próbował tuszować sprawę ostrzału osady Nangar Khel? - Wskazują na to dokumenty z prokuratury, do których dotarła "Rzeczpospolita".
Według tej gazety jeden z aresztowanych żołnierzy zeznał, że kilka dni po incydencie do bazy Wazi Khwa przyleciał gen. Marek Tomaszycki. Spotkał się z żołnierzami, którzy prowadzili ostrzał. - Mówił żebyśmy nic o tym nie opowiadali, pomagali sobie i pilnowali, żeby nikt nie popełnił samobójstwa, bo wtedy wszystko się wyda, twierdzi aresztowany.
Generał miał też obiecać żołnierzom, że zabierze ich do bazy w Bagram, gdzie spokojnie dosłużą do końca zmiany. Ostatecznie - jak wynika z zeznań - trafiło tam dwóch członków plutonu, który ostrzelał okolice Nangar Khel.
Tomaszycki przyznał, że był wtedy w bazie, ale zaprzecza, iż obiecał żołnierzom zatuszowanie sprawy. Zeznania, w których pada nazwisko generała aresztowany żołnierz złożył 18 grudnia. Niebawem dowódca zmiany będzie mógł się do nich ustosunkować w prokuraturze, bo został tam wezwany w charakterze świadka, informuje "Rzeczpospolita".