Komorowski spotkał się w poniedziałek w Sejmie z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ćwiąkalskim w sprawie ujawnionego w sobotę przez "Rzeczpospolitą" zapisu z informacji o skali podsłuchów i prowokacji, którą minister sprawiedliwości przedstawił posłom w piątek podczas utajnionego posiedzenia Sejmu.
Po spotkaniu Komorowski zapowiedział, że "uaktywni" gremia mniejsze niż cały Sejm, m.in. komisję ds. służb specjalnych. "Ale również praktykowaną w przeszłości zasadę spotykania się przedstawicieli władzy wykonawczej z kierownictwem Sejmu, czy także z szefami klubów parlamentarnych, z zachowaniem wszystkich reżimów, które obowiązują np. podczas posiedzeń speckomisji"- dodał marszałek.
Jego zdaniem, jeśli będzie konieczność odbycia w Sejmie posiedzenia niejawnego, "to istnieją możliwości techniczne ograniczenia w sposób istotny prostego przekazywania informacji".
W ocenie Komorowskiego, nie można zlikwidować samej instytucji niejawnych posiedzeń Sejmu. Jak podkreślił, gdyby ograniczyć możliwość badania spraw objętych tajemnicą państwową, "Sejm musiałby zrezygnować z funkcji kontrolnych w stosunku do władzy wykonawczej".
Marszałek przypomniał, że kwestię niejawnych posiedzeń Sejmu "w sposób jednoznaczny" reguluje art. 113 konstytucji.
Artykuł ten mówi, że posiedzenia Sejmu są jawne, a jeżeli wymaga tego dobro państwa, Sejm może bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów, uchwalić tajność obrad.
"To nie zależy od +widzimisię+ czy poglądów marszałka, tylko od Sejmu i konstytucji. Nie da się regulować tej kwestii, jak sugerują niektórzy politycy, regulaminem Sejmu, bo to jest kwestia regulacji konstytucyjnej" - zwrócił uwagę Komorowski.
Zdaniem marszałka, "jest parę możliwości technicznych" ograniczenia ryzyka przekazywania informacji z niejawnych posiedzeń Sejmu czy komisji. "Jedną z nich jest to co jest praktykowane na wszystkich lotniskach, a także w polskim parlamencie - bramka, ale to jest jedno z możliwych rozwiązań" - mówił Komorowski.
Wyraził też nadzieję, że "żadne z nich nie będzie konieczne do zastosowania", bo - jak mówił - "będzie to rodziło napięcia i wątpliwości co do stopnia zaufania dla parlamentarzystów". "Mam nadzieję, że sama perspektywa zastosowania tego rodzaju środków wpłynie otrzeźwiająco na niektórych zwolenników ujawniania wszystkiego co się da" - dodał marszałek.
W trakcie utajnionego posiedzenia Sejmu, na sali obrad sejmowych obowiązuje zakaz posiadania urządzeń do rejestracji i transmisji obrazu i dźwięku. Obecnie zatem przed wejściem na salę obrad posłowie deponują m.in. swoje telefony komórkowe u straży marszałkowskiej.
Komorowski oświadczył także, że z satysfakcją przyjął do wiadomości informację, że prokuratura z urzędu wszczęła formalne śledztwo w sprawie ewentualnego ujawnienia tajemnicy państwowej przez przekazanie przez nieustalone osoby dziennikarzom "Rzeczpospolitej" informacji z niejawnego posiedzenia Sejmu.
"Przyjmuję to z satysfakcją, bo oczywiście jest to gwarancja, że w sposób bezstronny zostanie także określone, choćby przez wyeliminowanie pewnych możliwości, źródło wycieku" - powiedział Komorowski. Ma nadzieję, że zostaną potwierdzone jego informacje, że "absolutnie nie wchodzi w grę" możliwość wycieku informacji niejawnych z Kancelarii Sejmu.
W ocenie marszałka, wynika to z tej "prostej przyczyny", że protokół z utajnionego posiedzenia miał być przygotowany dopiero w poniedziałek, a więc - jak mówił marszałek - "trudno ujawnić coś, czego nie ma". "Chciałbym bardzo, żeby prokuratura to także sprawdziła" - dodał.
Już w sobotę Biuro Prasowe Kancelarii Sejmu poinformowało w komunikacie, że przeciek nie nastąpił z sejmowej Kancelarii. Według komunikatu, w piątek spisano tylko trzy strony stenogramu, a ich treść różni się od publikacji "Rz".
Ćwiąkalski powiedział z kolei, że prowadzenie postępowania w sprawie ujawnienia zapisów z tajnego posiedzenia Sejmu wiąże się z trudnościami, ale nie chce uprzedzać działań prokuratury.
"Prokuratura może ustalić czy przeciek nastąpił z kancelarii tajnej (gdzie zostały zdeponowane taśmy z zapisem tajnego posiedzenina Sejmu i w której spisywany jest stenogram-PAP), czy nie. To jest bardzo istotne. Na sali później były już tylko określone osoby, wtedy pozostanie jednoznaczny wniosek, że przeciek nastąpił ze strony osób, które przebywały na sali" - dodał minister sprawiedliwości.
Ćwiąkalski dodał, że jeżeli mamy do czynienia z ujawnieniem tajemnicy państwowej, to prokuratura jest zobowiązana do przeprowadzenia śledztwa, niezależnie od tego, jakie ono przyniesie efekty.ab, pap