Wyrok Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, skazujący Polskę za łamanie wolności słowa, to wyraźny sygnał skierowany do polskich sądów, że część ich wyroków nie spełnia europejskich standardów.
Moim zdaniem identyczny los czeka wyroki w serii spraw, które wytaczał swoim oponentom reaktor naczelny „Gazety Wyborczej" Adam Michnik. Na razie w większości spraw pierwsze instancje polskich sądów przyznawały rację Michnikowi. Procesy te toczą się właśnie o prawo do swobody wypowiedzi. Z treści pozwu wynika na przykład, że Adam Michnik odmawiał prof. Andrzejowi Zybertowiczowi prawa do referowania i komentowania jego wypowiedzi.
Innym kuriozalnym wyrokiem jest skazanie „Wprost" (w dwu instancjach) na przeproszenie na okładce tygodnika Lwa Rywina za satyryczny rysunek, komentujący słynną aferę z jego udziałem. Jeżeli Sąd Najwyższy nie uchyli tego wyroku, to zapewne również ta sprawa trafi do europejskiego trybunału. Zaiste trudno o większy absurd niż sądy wyznaczające wyrokami, gdzie kończy się żart, a zaczyna obrażanie.
Różnica w podejściu sędziów europejskich i sporej części polskich jest widoczna tzw. gołym okiem. W Polsce istnieje przekonanie, że pewnych osób nie można lub nie wypada krytykować. Tymczasem prawo do swobodnego wyrażania krytycznych opinii jest jednym z fundamentalnych praw w demokracji.
Innym kuriozalnym wyrokiem jest skazanie „Wprost" (w dwu instancjach) na przeproszenie na okładce tygodnika Lwa Rywina za satyryczny rysunek, komentujący słynną aferę z jego udziałem. Jeżeli Sąd Najwyższy nie uchyli tego wyroku, to zapewne również ta sprawa trafi do europejskiego trybunału. Zaiste trudno o większy absurd niż sądy wyznaczające wyrokami, gdzie kończy się żart, a zaczyna obrażanie.
Różnica w podejściu sędziów europejskich i sporej części polskich jest widoczna tzw. gołym okiem. W Polsce istnieje przekonanie, że pewnych osób nie można lub nie wypada krytykować. Tymczasem prawo do swobodnego wyrażania krytycznych opinii jest jednym z fundamentalnych praw w demokracji.