"Będzie to następowało szybko, bo są to ludzie w podeszłym wieku" - powiedział Andrzej Arseniuk z IPN, komentując prasowe doniesienia o przekazaniu IPN z Muzeum Powstania Warszawskiego listy nazwisk członków brygady.
Arseniuk zapewnia, że w sprawie nie musi być wszczynane żadne nowe śledztwo. "Po przejrzeniu tego co dotychczas zrobiono w IPN będą przywracane postępowania, które już wcześniej funkcjonowały w sprawie tych zbrodni" - dodał. Podkreślił, że prokuratorzy IPN już zajęli się przeglądaniem zgromadzonego wcześniej materiału.
Dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Ołdakowski zapowiedział, że Muzeum zamierza przekazać IPN kolejne listy z nazwiskami. "Znaleźliśmy dużo więcej nazwisk żołnierzy, którzy występują jako świadkowie - część nazwisk mamy, wiemy też gdzie są kolejne" - tłumaczył Ołdakowski.
Dyrektor Ołdakowski wyjaśnił, że w latach 50. i 60., w Niemczech toczyły się procesy zbrodniarzy z czasów Powstania Warszawskiego. "One nie skończyły się właściwe skazaniem nikogo (...), ale przesłuchano bardzo dużo świadków (...). Te listy powstawały przy tych przesłuchaniach; nikt nikogo nie skazał, ale dokumentacja procesowa była gromadzona" - powiedział Ołdakowski.
Podkreślił też, że Muzeum Powstania Warszawskiego liczy na współpracę z Centrum Wiesenthala. "Oni też mają swoje informacje o tych listach, jeżeli każdy dołoży swoje informacje, to będzie jakiś przełom - Polacy zaczną ścigać zbrodniarzy winnych zbrodni w czasie Powstania Warszawskiego" - ocenił Ołdakowski.
Piątkowa "Rzeczpospolita" napisała, że "ścigania katów Warszawy z brygady Dirlewangera i odebrania im rent wojskowych domagać się będzie Centrum Wiesenthala".