W wypowiedzi dla gazety, Sarkozy wskazał, iż "decyzję Irlandczyków (z referendum 12 czerwca - PAP) należy uszanować - nie można jednak także pominąć demokratycznego wyboru 23 innych państw UE, które ratyfikowały już Traktat". "Mam nadzieję, że wspólnie znajdziemy rozwiązanie, które pozwoli europejskiej rodzinie zachować jedność" - podkreślił prezydent Francji, przewodniczącej w tym półroczu Unii Europejskiej.
Tymczasem sobotni "Irish Independent" pisze o chaosie towarzyszącym przygotowaniom do wizyty francuskiej głowy państwa.
Ostatnie doniesienia sugerują, iż wizytę skrócono z pięciu godzin do niespełna czterech. Skutkiem będzie to, iż spotkanie francuskiego prezydenta z kilkunastoma osobami reprezentującymi zarówno zwolenników jak i przeciwników Traktatu ma mniejszą rangę. Obie strony będą miały po trzy minuty, by przedstawić Sarkozemu swój punkt widzenia.
Gospodarz spotkania - francuska ambasada w Dublinie została skrytykowana za to, że zaproszenia na nie rozesłała w ostatniej chwili. Niektórzy uczestnicy otrzymali je dopiero w piątek po południu, a pełna oficjalna lista gości nadal nie jest dostępna.
Premier Irlandii Brian Cowen wyjaśniał, że stroną organizacyjną wizyty, z wyjątkiem spotkania Cowen-Sarkozy w budynku rządowym, zajmuje się strona francuska.
Kontrowersje budzi zaplanowane w ambasadzie Francji spotkanie Sarkozy'ego z liderami głównych partii politycznych. Przywódca Partii Pracy Eamon Gilmore nazwał spotkanie "ćwiczeniem optycznym" i zapowiedział, że nie weźmie w nim udziału. W jego ślady może pójść lider centroprawicowej Fine Gael Enda Kenny. Jego partia nie potwierdziła jego osobistego udziału, ograniczając się do stwierdzenia, że na spotkaniu z Sarkozym będzie jej przedstawiciel.
Gest polityków Partii Pracy i Fine Gael zdziwił część irlandzkiej opinii, ponieważ obie partie opowiadają się za przyjęciem Traktatu Lizbońskiego.
Francuski minister spraw zagranicznych Bernard Kouchner, który będzie towarzyszył Sarkozemu powiedział, że nie będzie naciskał na Irlandczyków w sprawie rozpisania drugiego referendum. Wcześniej Sarkozy na zamkniętym posiedzeniu swojej partii UMP mówił, że Irlandczycy będą musieli głosować po raz drugi.
Publicysta "Irish Independent" Bruce Arnold napisał, że Sarkozy zanim jeszcze postawił w Irlandii nogę zdołał wszystkich zirytować zmieniając formułę publicznej debaty z przeciwnikami Traktatu na cocktail w ambasadzie i dobierając listę uczestników.
Więcej zrozumienia dla Sarkozy'ego ma "Irish Times": "Irlandczycy, zamiast się jeżyć z powodu domniemanych nacisków ze strony Francji, powinni docenić to, że mają okazję dialogu z kimś, kto zapewnia o swojej otwartości na konstruktywny kompromis ws. Traktatu. Taki kompromis umożliwiłby Irlandii pozostanie w głównym nurcie unijnej polityki, a Sarkozy jest tym politykiem, który ma możliwości wprowadzenia go w życie".
pap, keb