Rzecznik MSZ Andriej Niestierienko powiedział, że w manewrach może wziąć udział atomowy krążownik rakietowy "Piotr Wielki". Jest to jedna z najsilniej uzbrojonych jednostek w rosyjskiej flocie przeznaczona do zwalczania celów nawodnych i podwodnych, zwłaszcza zespołów floty, w tym grup lotniskowcowych.
Na Karaiby popłynie również najnowocześniejszy rosyjski niszczyciel rakietowy "Admirał Czabanienko" przeznaczony do zwalczania łodzi podwodnych.
W manewrach będą uczestniczyć także morskie samoloty patrolowe dalekiego wykrywania służące do wykrywania i niszczenia okrętów podwodnych. Na czas trwania manewrów samoloty będą stacjonowały w Wenezueli.
Będą to pierwsze tak duże rosyjskie manewry w pobliżu amerykańskich wybrzeży od czasu zakończenia zimnej wojny. Rosyjskie władze zaprzeczają, że są one odpowiedzią na obecność amerykańskich okrętów z pomocą humanitarną na Morzu Czarnym. Jednak w sobotę rosyjski prezydent Dmitrij Miedwiediew pytał, jak zareagowałyby Stany Zjednoczone, gdyby Rosjanie zaczęli dostarczać pomoc humanitarną na Karaiby, używając marynarki wojennej?
Manewry mają się odbyć pod koniec listopada lub w grudniu. Załogi będą ćwiczyły misje poszukiwawcze i ratunkowe oraz komunikowanie się. Rosjanie twierdzą, że manewry były zaplanowane już od roku. Według byłego dowódcy Floty Czarnomorskiej admirała Eduarda Bałtina manewry mają znaczyć, że "Rosja wraca do siły i pozycji w stosunkach międzynarodowych, które utraciła pod koniec ubiegłego stulecia".
Prezydent Wenezueli Hugo Chavez zapewnił, że rosyjskie okręty i samoloty są mile widziane w Wenezueli. Kraj ten jest głównym klientem rosyjskich firm zbrojeniowych. Według Chaveza rosyjska broń ma odstraszyć USA przed inwazją na jego kraj.
pap, keb