Unijna komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes wyszła do stoczniowców na Rondzie Schumana i obiecała im, że przyjedzie do Polski, nie precyzując, czy zrobi to przed, czy po wydaniu decyzji KE w sprawie polskich stoczni.
"Wiem, że niektórzy z was przyjechali tu już po raz trzeci. Obiecuję, że następnym razem sama do was przyjadę" - powiedziała Kroes. "Przyjadę do Polski, przyjadę do stoczni!" - dodała, co demonstrujący powitali brawami i okrzykami "Solidarność! Solidarność!".
"Myślę, że ta obietnica jest najlepszym dowodem na to, że pani komisarz bardzo poważnie traktuje dialog" - ocenił przewodniczący zachodniopomorskiej "S" Mieczysław Jurek.
Komisarz cieszyła się ze spotkania i dziękowała stoczniowcom za przyjazd do Brukseli. Wracając do KE, założyła na ramiona flagę z napisem "Solidarność".
Stoczniowcy apelowali do komisarz o pozytywną decyzję.
"Proszę o obiektywne podejście do oceny programów. Od czerwca wiele się w Polsce zmieniło, szczególnie w jakości opracowanych programów w tym sektorze" - powiedział Jurek. "Mam nadzieję, że praca, którą sobie zadaliśmy, została dobrze odrobiona. Wiemy i rozumiemy, jakie czekają nas wyzwania. Wiemy, co musimy zrobić, by oczekiwania Komisji zostały spełnione" - dodał.
"Od kiedy jestem w Brukseli, zajmuję się moją teką w sposób maksymalnie obiektywny - podkreśliła Kroes. - Kraj pochodzenia albo rozmiary spraw nie stanowią różnicy. Decydująca jest zawartość. W sprawie polskich stoczni jest bardzo ważne, by wszystko było zgodne z regułami i przepisami o pomocy państwa w UE".
Komisarz przypomniała, że sprawę polskich stoczni bada "od blisko czterech lat" i że zostały przekroczone już wszystkie terminy, ponieważ propozycje kolejnych polskich rządów nie spełniały oczekiwań KE. Jej zdaniem, stoczniowcom powinno zależeć na szybkiej decyzji, by mieli pewność co do losu ich zakładów. "My w Brukseli nie możemy być obwiniani za opóźnienia" - zastrzegła.
Nie chciała ujawnić, jaka będzie decyzja KE, ani jaka jest jej wstępna ocena przesłanych w piątek przez polski rząd planów restrukturyzacji stoczni. Zapowiedziała jedynie, że "decyzja zostanie wydana tak szybko, jak to będzie możliwe".
Pod sztandarami "Solidarności" i hasłami "Wasza decyzja - nasze życie", "Szczecin - Gdynia razem trzyma" protestowali w Brukseli stoczniowcy ze Szczecina i Gdyni. Stoczniowców z jedynej sprywatyzowanej stoczni w Gdańsku, którzy sprzeciwiają się proponowanemu przez rząd połączeniu ich zakładu ze stocznią w Gdyni, nie było.
"Mamy rozbieżne interesy" - tłumaczył Marek Lewandowski, rzecznik prasowy Sekcji Krajowej Przemysłu Okrętowego NSZZ "Solidarność".
"Prosimy KE o podjęcie pozytywnej decyzji dla nas. To jest zawsze częściowo decyzja polityczna - bo akurat polskie stocznie nie konkurują ze stoczniami europejskimi, które produkują inne statki, ale z Azją" - powiedział.
W spokojnej, pokojowej demonstracji stoczniowców wsparła delegacja górników-związkowców z Katowic, którzy przyjechali prosto ze Śląska.
Ministerstwo Skarbu Państwa przesłało KE plany restrukturyzacji polskich stoczni 12 września.
W zależności od oceny tych planów, KE zdecyduje, czy nakazać Polsce zwrot przyznanej stoczniom pomocy publicznej. Jeszcze w piątek przed przesłaniem dokumentów do Brukseli, KE przypomniała, że pomoc z budżetu państwa dla stoczni musi być ograniczona do niezbędnego minimum.
Według ministra skarbu Aleksandra Grada odpowiedź Komisji Polska otrzyma w październiku.
ND, ab, PAP