Jak poinformował szef Prokuratury Krajowej we Wrocławiu, Edward Zalewski, Zdzisław K. nie przyznał się do zarzutów, ale złożył obszerne wyjaśnienia i poprosił prokuratora o wyznaczenie kolejnego terminu przesłuchania. Prokuratura wobec podejrzanego zastosowała poręczenie majątkowe w kwocie 50 tys. zł i dozór policyjny.
Wcześniej przed wejściem na przesłuchanie K. pytany przez dziennikarzy mówił, że nie wie dlaczego został wezwany. Dodał jednak, że "jeśli zostanie wypuszczony" opowie dziennikarzom o przebiegu spotkania z prokuratorem. Kilka godzin później, gdy K. wyszedł, nie był już taki rozmowny. Nie chciał mówić ani o zarzutach, ani czy się do nich przyznał.
Pytany, czy będzie startować w wyborach na prezesa PZPN, K. powiedział: "tak, będę".
Przed Zdzisławem K. we wrocławskiej prokuraturze był przesłuchiwany w charakterze świadka rzecznik PZPN Zbigniew Koźmiński. Pytany przez dziennikarzy, czy po postawieniu zarzutów Zdzisławowi K. mężczyzna nie będzie mógł startować na prezesa PZPN Koźmiński nie chciał jednoznacznie się na ten temat wypowiadać. Powiedział jedynie, że zarzuty to jeszcze nie jest skazanie.
Na temat swojego przesłuchania powiedział jedynie, że był pytany o sprawy związane ze sportem. "Przyjeżdżając tu spełniłem swój obywatelski obowiązek. Zostałem wezwany, stawiłem się, odpowiedziałem na pytania" - mówił Koźmiński. Dodał, że wraca do Krakowa. Pytany czy obawiał się środowego przesłuchania Koźmiński powiedział: "znam swój życiorys i wiem, że nie mam się czego bać".
keb, ND, PAP