Według Smolińskiego, w piśmie jest tylko "opis zdarzeń" i nie ma żadnych sugestii o możliwości popełnienia przez posła wykroczenia albo przestępstwa.
Jak podkreślił, w piśmie nie ma także mowy o możliwości odebrania Kurskiemu prawa jazdy.
W ubiegły piątek marszałek Komorowski powiedział dziennikarzom, że gdy tylko wpłynie informacja od policji, sprawa zostanie rozpatrzona przez Prezydium Sejmu.
"Potem na ogół w takich wypadkach były kierowane wnioski do komisji etyki poselskiej. To jest w zasadzie jedyna możliwość ukarania posła" - podkreślił Komorowski.
Opisując w ubiegłym tygodniu całe zdarzenie rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski powiedział, że do konwoju, składającego się z dwóch samochodów nieoznakowanych, ale z włączonymi sygnałami dźwiękowymi i świetlnymi, wiozącego osobę zatrzymaną z Gdańska do Warszawy, dołączył mercedes na włączonych światłach awaryjnych.
Poinformowano o tym oficera dyżurnego policji najpierw w Pasłęku, a następnie w Ostródzie. Oficer z Ostródy wysłał patrol, by zatrzymał samochód. Policjant ubrany w kamizelkę odblaskową i z czerwonym światłem bezskutecznie usiłował zatrzymać mercedesa, którym jechał poseł Kurski.
Kurski - jak relacjonował rzecznik - przejechał ponad 100 km i nie zatrzymał się do policyjnej kontroli. Konwój w pewnym momencie zwolnił, zmuszając auto posła do wolniejszej jazdy. W tym czasie dwa policyjne samochody zablokowały przejazd, zatrzymując mercedesa. Poseł na żądanie pokazania dokumentów, wyjął legitymację poselską.
Sam Kurski wydał w ubiegły piątek oświadczenie, w którym napisał m.in. że nie było policyjnej blokady, a on nie zasłaniał się immunitetem poselskim.
Poinformował też, że czuje się winny sprawienia policji kłopotu i w związku z tym wpłacił 500 zł dla Fundacji Na Rzecz Ofiar Wypadków Komunikacyjnych i Bezpieczeństwa.ab, pap