"Nie oczekujmy cudów, to jedynie początek trudnego procesu" - powiedział przewodniczący KE, wyrażając jednak nadzieję, że uczestnicy spotkania podejmą konkretne decyzje. Wymienił tu m.in. umocnienie roli Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Barroso przyznał, że Europa "jest u progu głębokiej recesji".
Jak twierdzą piątkowe media brytyjskie, premier Gordon Brown, który chce odegrać wiodącą rolę na tym spotkaniu, przywiózł ze sobą w czwartek do Nowego Jorku czteropunktowy plan rozwiązania kryzysu finansowego i liczy, że dokument zostanie przyjęty jako deklaracja szczytu.
Jak pisze w dziennik "Guardian", plan Browna zakłada m.in. skoordynowaną obniżkę podatków w bogatych krajach oraz szereg bodźców finansowych, takich jak obniżka stóp procentowych.
Brytyjska sieć BBC sugeruje, że Brown na szczycie waszyngtońskim rywalizować będzie z prezydentem Francji Nicolasem Sarkozym o przywództwo w G20 - gospodarz spotkania George W. Bush żegna się bowiem z Białym Domem, a prezydent-elekt Barack Obama nie będzie obecny na spotkaniu.
Na dwa dni przed szczytem Bush bronił natomiast idei gospodarki rynkowej. "Kryzys nie oznacza upadku systemu wolnego rynku" - mówił na spotkaniu w Nowym Jorku. Zastrzegał, że jakkolwiek "zdecydowane działania" administracji doprowadziły już do poprawy sytuacji, posunięcia rządu nie mogą stanowić "cudownego leku", likwidującego wszelkie bolączki - potrzebna jest głęboka reforma światowej gospodarki, przy zachowaniu jednak obecnego systemu. "Byłoby straszliwym błędem pozwolić, by kilka miesięcy kryzysu przekreśliło 60 lat sukcesu" - mówił prezydent USA.
Jak zapowiedział Biały Dom, rozpoczynający się w sobotę 15 listopada światowy szczyt gospodarczy ma dotyczyć "podłoży obecnego kryzysu finansowego, przeglądu postępów w walce z efektami tegoż kryzysu, jak i zasad przyszłej reformy, mającej na celu zapobieżenia podobnym sytuacjom w przyszłości".
W spotkaniu mają uczestniczyć przedstawiciele 19 krajów i Unii Europejskiej. Celem G20 jest dyskusja nad wspólną polityką finansową. Członkowie spotykają się raz do roku, a ich reprezentantami są ministrowie finansów.
W skład grupy wchodzą: Argentyna, Australia, Brazylia, Kanada, Chiny, Francja, Niemcy, Indie, Indonezja, Włochy, Japonia, Meksyk, Rosja, Arabia Saudyjska, Republika Południowej Afryki, Korea Południowa, Turcja, Wielka Brytania, Stany Zjednoczone oraz Unia Europejska.
Na weekendowy szczyt zaproszeni zostali także: dyrektor zarządzający Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Dominique Strauss-Kahn, prezydent Banku Światowego, Robert Zoellick, a także Sekretarz Generalny ONZ, Ban Ki-moon. W spotkaniu nie będzie natomiast uczestniczyć prezydent-elekt USA Barack Obama. Gospodarzem będzie odchodzący 20 stycznia prezydent Bush, z którego inicjatywy zresztą odbywa się szczyt.
Analitycy nie spodziewają się, by przywódcy najbogatszych krajów, a także wielkich "wschodzących gospodarek", jak Chiny czy Meksyk, byli w stanie podjąć wspólnie jakiekolwiek nowe wielkie inicjatywy. "Winniśmy potraktować szczyt jako pierwszy krok, ważne otwarcie " - ostrzegał w czwartek przed wylotem do USA prezydent Meksyku Felipe Calderon. "Oczywiście będą konkretne rezultaty, lecz umiarkowane" - dodał.
Prezydent Brazylii Luiz Inacio Lula da Silva w weekend na konferencji ministerialnej G20 w Sao Paulo powiedział, że światowy ład ekonomiczny "runął jak domek z kart" z powodu "dogmatycznej wiary w zasadę nieinterwencji w sprawy wolnego rynku".
Jak sugeruje w piątek agencja Reutera, Bush będzie zabiegać o skoncentrowanie dyskusji na sprawach rozwoju gospodarczego, podczas gdy europejscy przywódcy chcieliby raczej poruszyć kwestię niedomogów amerykańskich przepisów, leżących ich zdaniem u podstaw obecnego kryzysu, który doprowadził do spowolnienia rozwoju gospodarczego.
Według OECD, Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, przyszły rok przyniesie zasadnicze spowolnienie gospodarcze w skali całego świata. Kłopoty dotknęły już nie tylko bogate kraje lecz także wschodzące gospodarki.
Faktyczną recesję ogłoszono już w Niemczech a także w takich krajach jak Irlandia, Nowa Zelandia, Singapur czy Estonia. Zagrożona jest gospodarka Japonii.
Dziennik "New York Times" w piątkowym artykule redakcyjnym, zatytułowanym "Tkwimy w tym razem", pisze o niezwykle pilnej potrzebie decyzji liderów G20 i światowych instytucji finansowych w podstawowych sprawach, mogących prowadzić do zahamowania spadku światowej gospodarki, w tym w kwestiach takich, jak bodźce finansowe czy pomoc dla państw rozwijających się, dotkniętych krokami ratunkowymi, podejmowanymi przez wielonarodowe banki czy zagranicznych inwestorów.
"Obraz światowej gospodarki jest dziś mroczny i z dnia na dzień staje się coraz ciemniejszy. W zeszłym tygodniu MFW obniżył prognozy światowego wzrostu gospodarczego na przyszły rok do co najwyżej 2,2 procent. Ucierpią gospodarki bogatych krajów. W czwartek Niemcy musieli uświadomić sobie, że ich kraj jest już w stanie recesji. Jeśli liderzy świata nie zaczną działać wspólnie, narastać będą presje protekcjonistyczne, pogłębiając problemy wszystkich" - ostrzega "New York Times".
"Prezydent Bush nie powinien w sobotę składać żadnych obietnic. Trzeba jednak rozpocząć dialog, tak by Barack Obama mógł podjąć działania tuż po swej inauguracji na urzędzie" - konkluduje "New York Times".
ND, PAP