"Znalezienie się dziecka w zakładzie psychiatrycznym powoduje dodatkową traumę. Dziecko, które wraca do placówki jest +stygmatyzowane+ przez inne, co powoduje kolejny wybuch agresji, a to kolejne umieszczenie w szpitalu" - powiedziała Piekarska. Jej zdaniem, trzeba zapytać minister pracy Jolantę Fedak, dlaczego taki proceder jest możliwy.
Należy także - mówiła wiceprzewodnicząca Sojuszu - zapytać ministra sprawiedliwość o sądowy nadzór nad dzieckiem umieszczonym w placówce opiekuńczej. "Chodzi o to, aby sprawdzić, co dzieje się z dzieckiem. Czy może iść do rodziny zastępczej, czy musi przebywać w domu dziecka i co się z nim dzieje" - dodała Piekarska.
W jej opinii, kontrole sądowe są często fikcją, a sędziowie piszą to, co przedstawi im placówka opiekuńcza.
Zdaniem Piekarskiej, należy zmienić system monitoringu w placówkach opiekuńczych. "Trzeba robić też wszystko i stwarzać warunki, aby jak najmniej dzieci przebywało w domach dziecka, aby dzieci szły do rodzin zastępczych lub do adopcji, bo to jest najlepsze" - podkreśliła.
Powinien też - według niej - "powstać bardzo solidny raport o nieprawidłowościach w placówkach i plan co zrobić, aby w tych placówkach nie dochodziło do łamania prawa i krzywdzenia dzieci".
Zapowiedziała także, że w sprawie opisywanej przez media będzie rozmawiać z Rzecznikiem Praw Dziecka.
"Dziennik" dotarł do statystyk, z których wynika, że półsieroty, którymi państwo powinno się opiekować, lądują na oddziałach zamkniętych sześciokrotnie częściej niż jakiekolwiek inne dzieci.
W ciągu zaledwie sześciu miesięcy ub.r. na oddziałach specjalnych znalazło się 524 dzieci z sierocińców, w tym 261 w wieku od dziesięciu do czternastu lat i 229 - piętnasto-osiemnastolatków.
Według informacji zebranych przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej blisko 2 proc. dzieci trafiających do szpitali psychiatrycznych to właśnie wychowankowie domów dziecka.pap, em