"Nie akceptuję kampanii, którą oni rozpoczęli, i nie popieram jej" - powiedział dziennikarzom Erdogan. "Nie przyniesie ona żadnego pożytku poza zaostrzeniem sytuacji, zakłóceniem naszego spokoju i zniweczeniem kroków, które zostały podjęte" - dodał.
Internetowa kampania, która wywołała gniew nacjonalistów postrzegających ją jako zdradę państwa, zbiega się z dyplomatycznym zbliżeniem Turcji i Armenii po niemal stu latach wrogości - pisze agencja Reutera.
Autorzy apelu nie użyli słowa "ludobójstwo", którym Ormianie określają ówczesne pogromy i deportacje swoich rodaków. Organizatorzy internetowej kampanii tłumaczyli, że chcą dać Turkom możliwość osobistego przeproszenia za masakrę i zakończenia oficjalnego milczenia.
Większość historyków jest zgodna, że w masakrach i masowych deportacjach w latach 1915-1917 zginęło ponad 1,5 mln Ormian. Turcja jednak odmawia przyznania, że rzeź była ludobójstwem.
Władze w Ankarze argumentują, że wszystko to działo się w okresie wojny, a ofiary poniosły obie strony. Ponadto - zdaniem Turcji - bilans ofiar jest zawyżony. Według niej, Ormian zginęło ok. 300 tysięcy i to nie w wyniku planowego działania, lecz wojny partyzanckiej.
Wśród osób sądzonych w Turcji za twierdzenie, że wydarzenia te były ludobójstwem jest m.in. laureat literackiej Nagrody Nobla Orhan Pamuk.
We wrześniu turecki prezydent Abdullah Gul złożył bezprecedensową wizytę w Armenii przy okazji meczu piłkarskiego. Następnie odbyło się jeszcze kilka spotkań między przedstawicielami Turcji i Armenii, a oba kraje wyraziły nadzieje na nawiązanie stosunków dyplomatycznych.
pap, keb