Prokuratura badała sprawę na podstawie zawiadomień złożonych przez 11 osób fizycznych. O podjętej w ubiegłym tygodniu decyzji prokuratura zawiadomiła marszałka Sejmu, uznając go za pokrzywdzonego.
Prokuratura badała sprawę domniemanego oszustwa ze strony 27 posłów PiS, którzy usprawiedliwiając nieobecność na głosowaniach w Sejmie w czerwcu i w lipcu napisali, że nie było ich wtedy w Sejmie - tymczasem opuścili wówczas salę plenarną w trakcie dwóch głośnych bojkotów posiedzeń Sejmu przez klub PiS.
Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski zapowiadał, że jeśli komisja etyki uzna, iż posłowie PiS, przedstawiając fałszywe zwolnienia z obrad Sejmu chcieli wyłudzić 300 zł, sprawą zajmie się prokuratura. SLD przygotował własne zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa poświadczenia nieprawdy. Odpowiedzialny za usprawiedliwianie nieobecności wicemarszałek Jarosław Kalinowski zakwestionował głównie usprawiedliwienia posłów PiS z 13 czerwca oraz 11 lipca.
13 czerwca podczas burzliwego głosowania nad nowelą ustawy o komercjalizacji i prywatyzacji posłowie PiS opuścili salę obrad wołając "hańba, hańba". Zarzucali wówczas marszałkowi Sejmu, że nie dopuszcza posłów PiS do zadawania pytań. 11 lipca posłowie PiS opuścili salę obrad po tym, gdy przepadł w głosowaniu wniosek ich klubu o poszerzenie porządku obrad o informację ministra sprawiedliwości na temat wywierania nielegalnego wpływu wobec prokuratorów. Posłowie PiS nie wzięli wtedy także udziału w głosowaniach. Klub zorganizował konferencję prasową na schodach w holu Sejmu, na której obecni byli prawie wszyscy posłowie PiS.
Jak podawały media, niektórzy posłowie - by nie tracić 300 zł diet należnych za udział w obradach - usprawiedliwiali nieobecność ważnymi względami; pisali, że byli na pogrzebie w innym mieście, opiekowali się dziećmi lub objeżdżali swój okręg wyborczy. Część z nich widać jednak na zdjęciach z 11 lipca w Sejmie, gdy PiS po bojkocie zwołał konferencję prasową.ab, pap