To pierwsza decyzja rządu jedności narodowej, który próbuje w ten sposób wyprowadzić gospodarkę z kryzysu.
Biti jest członkiem Ruchu na rzecz Zmian Demokratycznych, na którego czele stoi Morgan Tsvangirai - dotychczasowy przywódca opozycji, zaprzysiężony w ubiegłym tygodniu na premiera rządu jedności narodowej przez prezydenta Roberta Mugabego.
Według ministra finansów około 130 tys. pracowników rządowych zamiast dotychczasowej pensji wypłacanej dolarach zimbabweńskich otrzyma co miesiąc 100 USD, od których nie trzeba będzie płacić podatku.
Wcześniej partia prezydenta Mugabego otworzyła rynek również na południowoafrykańskie randy i funty brytyjskie, przyznając w ten sposób, że przez hiperinflację dolar zimbabweński stał się bezwartościowy. Mieszkańcy Zimbabwe już dawno przestali posługiwać się swoją walutą; nawet kierowcy autobusów żądają opłat w walutach zagranicznych.
Według ministra kraj ma wystarczająco duże rezerwy walutowe, by wypłacić pensję w lutym i w marcu. We wtorek żołnierze dostali bony, które mogli wymienić w wybranych bankach. Nauczyciele i urzędnicy mają dostać pieniądze w środę i czwartek.
Biti zniósł również wprowadzone przez Mugabego licencje, które pozwalały tylko wybranym sklepom prowadzić handel w obcych walutach. Teraz będą mogły to robić wszystkie sklepy.
Znaczna część zagranicznych walut, które są w obiegu, pochodzi od 4 milionów zimbabweńskich emigrantów.
W ubiegłym roku oficjalna inflacja w Zimbabwe wyniosła 231 milionów proc. Państwowy urząd statystyczny poinformował, że nie jest już w stanie jej obliczać, ponieważ w wyniku dotkliwych braków w dostawach paliwa, żywności i większości innych produktów, handel nimi odbywa się na czarnym rynku.
Krytycy za opłakany stan gospodarki obwiniają prezydenta Mugabego, który przeprowadził reformę rolną polegającą na odebraniu farm białym właścicielom i oddanie ich swoim poplecznikom.
pap, keb