Rosyjskie MSZ oświadczyło, że "w Moskwie z głębokim ubolewaniem przyjęto informację o kolejnym nieprzyjaznym kroku ze strony władz Ukrainy".
"Wywołuje zdziwienie upór, z jakim kierownictwo MSZ Ukrainy, wbrew opinii publicznej swojego kraju, stara się zaszkodzić współpracy rosyjsko-ukraińskiej, utrudnić tworzenie konstruktywnej atmosfery w dwustronnym dialogu i uniknąć obiektywnej dyskusji o przyczynach problemów w naszych relacjach" - dodał rosyjski resort spraw zagranicznych.
Według MSZ Rosji, praca Czernomyrdina i pozostałych dyplomatów rosyjskich na Ukrainie "odpowiada prawdziwym, żywotnym interesom" narodów obu krajów.
Z kolei wiceprzewodniczący Dumy Państwowej, niższej izby rosyjskiego parlamentu, Władimir Żyrinowski uznał groźbę wydalenia ambasadora Rosji z Ukrainy za "kolejny akt wrogości" ze strony ukraińskich władz.
"Mam negatywny stosunek do pracy Czernomyrdina w rządzie Rosji. Jest on jednak ambasadorem naszego kraju. Wydaleniem ambasadora grozi się tylko w wypadku ewentualnego wypowiadania wojny między dwoma państwami" - oznajmił Żyrinowski.
Wcześniej źródło w rosyjskim MSZ powiedziało, że jeśli Czernomyrdin rzeczywiście zostałby uznany za persona non grata, Moskwa nie pozostawiłaby takiego kroku bez odpowiedzi.
Czernomyrdin w latach 1992-98 był premierem Rosji. Rosyjskim ambasadorem w Kijowie jest od 2001 roku.
We wtorek został on wezwany do ukraińskiego ministra spraw zagranicznych Wołodymyra Ohryzki, który uprzedził go, że może zostać uznany za osobę niepożądaną na Ukrainie z powodu swych "nieprzyjaznych wypowiedzi".
Ukraińskie MSZ nie sprecyzowało, jakie wypowiedzi ma na myśli, ale rosyjski dziennik "Kommiersant" podał, że chodzi o niedawny wywiad Czernomyrdina dla dziennika "Komsomolskaja Prawada", w którym ostro mówił on prezydencie Ukrainy Wiktorze Juszczence i premier Julii Tymoszenko.
"Nie można się z tymi przywódcami porozumieć. Kiedy inni dojdą do władzy, zobaczymy(...), czy będą odpowiedni, normalni" - powiedział Czernomyrdin. Jak dodał, Juszczenko i Tymoszenko "traktują się jak psy. Wyzywają się. I to otwarcie w telewizji!".
Wtorkowe ostrzeżenie było już drugim w ciągu miesiąca ostrzeżeniem ukraińskiego MSZ pod adresem Czernomyrdina. W styczniu dostało mu się za wypowiedzi, związane z toczącym się wówczas między Moskwą a Kijowem kryzysem gazowym.
Czernomyrdin mówił wtedy m.in., że jeśli problem z tranzytem rosyjskiego gazu przez Ukrainę do innych państw europejskich będzie się powtarzał, Rosja może przesyłać go z pominięciem Ukrainy. "Jeśli tego chcą, to dostaną to. Już dziś są zresztą blisko sytuacji, w której zostaną sami ze swoimi gazociągami, z zakopanym w ziemi złomem" - uprzedzał ambasador.
Dyplomata nie zgodził się wówczas także z sugestią, że Rosja wstrzymała dostawy gazu do innych państw, gdyż sama odczuwa deficyt tego paliwa. "I kto to mówi? Mózgów nie mają, żeby wygadywać takie rzeczy! Patrzcie na siebie. Nie należy zaglądać do cudzej kieszeni, nie trzeba pchać się tam, gdzie się niczego nie rozumie. Wszystko, co mamy, jest nasze. Mamy gazu na sto najbliższych lat" - gorączkował się Czernomyrdin.
pap, keb