B. prezes LPR stanie przed sądem

B. prezes LPR stanie przed sądem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Były wiceminister edukacji i b. prezes Ligi Polskich Rodzin Mirosław Orzechowski stanie przed sądem grodzkim oskarżony o prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu. Grozi mu kara do dwóch lat pozbawienia wolności.

Akt oskarżenia w tej sprawie Prokuratura Rejonowa Łódź-Górna skierowała już do miejscowego sądu rejonowego - dowiedziała się PAP w prokuraturze.

Zdarzenia rozegrały się 5 marca wieczorem przy ul. Cieszkowskiego w Łodzi. Jak ustalono, kierujący samochodem honda accord Mirosław Orzechowski (zgodził się na podanie danych osobowych) cofając, uderzył w samochód audi A6; miał także otrzeć się o renault laguna. Właściciel audi wezwał na miejsce policjantów. Funkcjonariusze zbadali trzeźwość kierowcy hondy. Okazało się, że  miał 1,07 mg/l, czyli ok. 2,2 promila alkoholu w organizmie.

Następnego dnia Orzechowski zgłosił się na wezwanie do komisariatu i  przedstawiono mu zarzut.

"Sformułowany w stosunku do Mirosława O. w akcie oskarżenia zarzut dotyczy prowadzenia samochodu osobowego w stanie nietrzeźwości. Grozi za to kara grzywny, ograniczenia wolności albo do dwóch lat pozbawienia wolności" -  powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania.

Polityk nie przyznał się do stawianego zarzutu. Zatrzymano mu prawo jazdy.

Według prokuratury, podstawowymi dowodami w tej sprawie są badania alkomatem, zeznania interweniujących policjantów oraz zeznania mężczyzny zawiadamiającego policję oraz jego żony.

Po przedstawieniu zarzutów Mirosław Orzechowski złożył rezygnację z funkcji prezesa LPR do rozstrzygnięcia sprawy przez sąd. Na swoim blogu polityk zapewniał, że nie jeździ samochodem po pijanemu.

Relacjonując całe zdarzenie, napisał, że w czwartek późnym popołudniem pił czerwone wytrawne wino i szedł do bankomatu wypłacić pieniądze na taksówkę. Spotkał wtedy młodego człowieka, który powiedział, że wezwał policję, bo "mój samochód miał zadrapać drzwi jego luksusowego audi". Dodał, że bez jego udziału dokonano oceny drobnych otarć zderzaka, "tak drobnych, że możliwych do wykonania choćby akcesoriami, jakie kobiety noszą w podręcznych kosmetyczkach". Zapewniał, że nie powstały one z jego powodu.

"Sprawa zostanie wyjaśniona przez sąd. Jestem przekonany, że dowiodę swojej niewinności. Zbyt wiele jest w tej sprawie znaków zapytania, zbyt dużo okoliczności składa się na próbę zdyskredytowania mojej osoby" - pisał Orzechowski.

Później polityk złożył doniesienie o podejrzeniu składania fałszywych zeznań przez właściciela audi. Dowodem na to - jak zapewniał - miał być list, który otrzymał od właściciela renault laguna, w którym stwierdził on, że "renault laguna nie ma żadnych uszkodzeń i nikt go nawet nie drasnął".

Prokuratura jednak odmówiła wszczęcia postępowania w tej sprawie. Zdaniem śledczych nie zostało bowiem jeszcze prawomocnie zakończone postępowanie przeciwko Orzechowskiemu, a na tym etapie postępowania prokuratura uznała zeznania zawiadamiającego mężczyzny za wiarygodne i mające potwierdzenie w  innych dowodach.

"Mężczyzna ten nie zeznał, że samochód renault został uszkodzony. Z jego relacji wynikało jedynie, że kierujący samochodem honda otarł się o inny samochód, prawdopodobnie renault. Nie jest to sformułowanie kategoryczne i nie można z tego wnioskować o uszkodzenie samochodu. Nie każde otarcie musi skutkować uszkodzeniem" - wyjaśnił Kopania.

Dodał, że policjanci, którzy przyjechali na miejsce zdarzenia potwierdzili uszkodzenie audi; nie ujawniono śladów uszkodzeń na samochodzie renault.

ND, PAP