Handzlik chce autolustracji

Handzlik chce autolustracji

Dodano:   /  Zmieniono: 
15 maja Sąd Okręgowy w Warszawie zdecyduje, czy wszcząć proces autolustracyjny ministra w Kancelarii Prezydenta RP Mariusza Handzlika - dowiedziała się PAP w źródłach sądowych.

Handzlik chce by sąd potwierdził prawdziwość jego oświadczenia lustracyjnego o braku jego związków ze służbami specjalnymi PRL.

Zgodnie z ustawą lustracyjną, prawo do sądowej autolustracji ma każdy - nie  tylko osoba pełniąca funkcję publiczną podlegającą lustracji - kto chce oczyścić się z postawionego publicznie zarzutu agenturalności.

W marcu br., w kolejnym katalogu IPN o zasobów archiwalnych SB wobec osób publicznych, znalazła się informacja, że Handzlik był zarejestrowany przez SB w  1987 r. jako tajny współpracownik ps. "Piotr". Rejestracji dokonał IV wydział SB z Bielska-Białej, inwigilujący Kościół katolicki i środowiska wierzących. Według SB, "w grudniu 1987 roku kontakt z TW został całkowicie zerwany (jednostronnie z  winy TW), z powodu jego wyjazdu do Francji. Po nawiązaniu kontaktów z  pracownikiem SB w/wymieniony kategorycznie odmówił jakichkolwiek kontaktów".

44-letni Handzlik - podsekretarz stanu odpowiedzialny w Kancelarii za sprawy międzynarodowe - zaprzeczył by był agentem. Oświadczył, że w 1987 r. przy składaniu wniosku o paszport, osoba podająca się za oficera wojska zaproponowała mu pracę dla wojska. "Lekkomyślnie zgodziłem się napisać jednozdaniowe oświadczenie o tym, że jeszcze raz spotkam się z tą osobą. Pod wpływem rozmówcy podpisałem je swoim imieniem z bierzmowania, tj. +Piotr+. Żadnej współpracy nigdy nie podjąłem" - dodał Handzlik. Później, gdy w 1988 wrócił z Francji, oficer znów się skontaktował, ale on ponownie odmówił jakichkolwiek kontaktów.

Handzlik zapewnił, że o tych kontaktach poinformował prezydenta Lecha Kaczyńskiego i "właściwe organy państwowe w ramach postępowania o dostęp do  informacji niejawnej oraz w oświadczeniu lustracyjnym". Zapowiedział też, że  złoży odpowiednie wyjaśnienia w IPN i podda się autolustracji.

Sam L. Kaczyński oświadczył, że nie widzi powodu do wyciągania konsekwencji wobec Handzlika. Podkreślił, że na jego współpracę nie ma żadnych dowodów. Zaznaczył, że w przypadku Handzlika było inaczej niż w sprawie innego jego ministra Andrzeja Krawczyka - bo jak podkreślił prezydent - tym razem on o  wszystkim wiedział. Dodał, że Krawczyk chociaż też nie był agentem, to nie poinformował go o pewnych faktach ze swego życia. "I dlatego wtedy podjąłem decyzję o jego odejściu" - podkreślił L. Kaczyński.

Handzlik studiował na Wydziale Nauk Społecznych KUL. W latach 1992-94 był doradcą premier Hanny Suchockiej ds. polityki zagranicznej, a od 1994 do 2000 r. - I sekretarzem i radcą ds. polityczno-wojskowych w ambasadzie RP w  Waszyngtonie. W latach 2000-01 szefował Departamentowi Polityki Eksportowej MSZ, potem był wicedyrektorem w Departamencie Polityki Bezpieczeństwa MSZ (2001-2002), a w latach 2004-05 był radcą-ministrem w Stałym Przedstawicielstwie RP przy ONZ w Nowym Jorku. W 2006 r. rozpoczął pracę w Kancelarii Prezydenta RP.

Przed nim polityką międzynarodową zajmował się w niej Andrzej Krawczyk. W  lutym 2007 r. odszedł, gdy prezydentowi przekazano informację, że w stanie wojennym miał być tajnym współpracownikiem WSW. W marcu 2007 r. sąd oczyścił go  w ramach autolustracji, ale nie wrócił on jednak do kancelarii. Został w końcu ambasadorem RP na Słowacji.

ND, PAP