Działania podjęto niezwłocznie - odpiera te zarzuty minister Jacek Cichocki, który w kancelarii premiera odpowiada za służby specjalne.
Zdaniem Zbigniewa Wassermanna (PiS), zaginięcie szyfranta i późniejsze "nieudolne działania" mogą "świadczyć o złych relacjach między instytucjami". "To jeszcze jeden powód, by twierdzić, że dzisiaj nie ma koordynatora, który panowałby nad służbami i ich relacjami z innymi instytucjami bezpieczeństwa. Nie najlepiej układa się współpraca także z policją" - powiedział Wassermann.
"Sytuacja w służbach jest zła, polityka kadrowa fatalna, bo do tej sytuacji wcale nie musiało dojść. Ten człowiek nie musiał być wcale szyfrantem, skoro miał tak złożoną sytuację rodzinną, taką przeszłość, która nie została zakończona. To, o czym się dowiedziały służby, jego przełożeni powinni byli wiedzieć wcześniej" - powiedział.
"To szczególnie wrażliwa funkcja, która powinna być ochraniana kontrwywiadowczo. Pytanie, jak była ochraniana. Oni tego wcześniej nie wiedzieli, tylko dopiero po wydarzeniu?" - dodał. Zarzucił służbom nieudolność przez "sztampowe działania" i nagłośnienie sprawy, które "stwarza dodatkowe niebezpieczeństwo".
"W tej sytuacji można snuć skrajne wersje. To rzeczywiście może być nieszczęśliwy przypadek, nawet zakończony zgonem, ale to także może być zdrada ojczyzny. Nikt mnie na dzisiaj nie przekona, że któraś z tych wersji jest bardziej wiarygodna od drugiej" - powiedział Wassermann.
Zdaniem Janusza Zemkego (Lewica), Służba Wywiadu Wojskowego zareagowała na zaginięcie chorążego zbyt późno, zakładając, że skoro był na zwolnieniu lekarskim sześć tygodni, to wkrótce dośle następne. "Czekano na kolejne zwolnienie. Ta reakcja była opóźniona" - dodał. Zemke zapewnił, że nie doszukuje się złych intencji. "Raczej dopatrywałbym się rutynowego podejścia" - zaznaczył.
Cichocki, idąc na posiedzenie komisji, wyraził przekonanie, że będzie w stanie odpowiedzieć posłom na pytania o koordynację służb, "która działa bez problemu". "Jest nadzór, jest koordynacja, nie ma żadnego kłopotu" - zapewnił.
Powiedział, że SWW wszczęła postępowanie natychmiast, gdy chorąży nie przyszedł do pracy i nie przysłał przedłużenia zwolnienia. "Jeszcze tego samego dnia zostały wszczęte wszelkie procedury. Następnego dnia zostały powiadomione policja i żandarmeria, już dwa dni później było robocze spotkanie wszystkich służb związane z poszukiwaniami chorążego" - powiedział. Powiedział, że SWW podzieliła się wiedzą z żandarmerią, policją, departamentem kadr MON. Niezawiadomienie od początku prokuratury tłumaczył brakiem podejrzenia popełnienia przestępstwa.
Według Cichockiego analizy wskazują, że najbardziej prawdopodobny jest "wariant tragedii osobistej", choć - podkreślił - od początku badano także "wariant kontrwywiadowczy" i związane z nim ewentualne zagrożenia oraz konieczne działania zaradcze.
52-letni wojskowy szyfrant chor. Stefan Zielonka wyszedł z domu na warszawskim Gocławiu drugiego dnia Świąt Wielkanocnych. Jego zaginięcie zgłosiła żona. W czwartek Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo w sprawie podejrzenia dezercji. W środę szef MON Bogdan Klich powiedział, że "coraz bardziej prawdopodobna jest hipoteza problemów osobistych szyfranta". Minister dementując doniesienia medialne, zapewnił, że żonie i córce zaginionego nic nie grozi. Zaprzeczył także doniesieniom, by kobieta, podobnie jak jej mąż, pracowała dla tajnych służb.
Według RMF FM, Zielonka cierpiał na depresję. Po likwidacji WSI dwa lata czekał na weryfikację. Złożył rezygnację, bo miał już prawa emerytalne, ale namówiono go na pozostanie w służbie. Prezydent otrzymał kilka dni temu opracowaną przez BBN informację dotyczącą zaginięcia Zielonki.
Komisja do spraw służb specjalnych wysłuchała także informacji min. Cichockiego oraz szefa Sztabu Generalnego WP gen. Franciszka Gągora i dowódców rodzajów sił zbrojnych na temat działań Służby Kontrwywiadu Wojskowego i Służby Wywiadu Wojskowego dla wojska.
pap, keb, ND