Zdaniem Goździka, były wiceszef MSWiA nigdy "nie zawiódł swoich partyjnych kolegów, zawsze jest chętny do pomocy".
"Oczywiście, nie chcemy wyręczać prokuratury czy sądu, bo to one powołane są do tego, aby sprawę wyjaśnić i orzec o winie bądź niewinności. Ale my znamy Sobotkę od lat i nie wierzymy w to, co się wokół niego dzieje" - oświadczył Goździk.
W drugiej połowie października prokuratura w Kielcach postawiła Sobotce zarzuty ujawnienia tajemnicy państwowej, godzenia się na utrudnianie postępowania przygotowawczego w śledztwie w tzw. sprawie starachowickiej, jak też godzenia się na narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo życia i zdrowia policjantów CBŚ, biorących pod przykryciem udział w akcji specjalnej w Starachowicach. Jak zeznał były komendant główny policji Antoni Kowalczyk, przekazał on ówczesnemu wiceszefowi MSWiA Zbigniewowi Sobotce informację o planowanej akcji CBŚ przeciwko starachowickim samorządowcom i związanym z nim gangsterom. Prawdopodobnie od Sobotki o akcji dowiedział się poseł SLD Henryk Długosz, a od niego z kolei Andrzej Jagiełło, który telefonicznie ostrzegł starachowickich samorządowców.
W ubiegłą sobotę przewodniczący Sojuszu, premier Leszek Miller powiedział, że "niewykluczone jest, iż przypadki pozytywnych weryfikacji w kołach partyjnych członków SLD, zamieszanych w różne afery, nie zostaną zatwierdzone przez wyższe instancje partyjne".
em, pap