"Jesteśmy przekonani, że administracja Busha próbuje odwrócić uwagę od tego, co dzieje się w Iraku w sytuacji nacisku demokratów w roku wyborczym" - powiedział minister. "Nie należy wykorzystywać naszego kryzysu humanitarnego do własnych celów politycznych" - "pouczył" administrację USA.
Uznał też, że stanowisko USA w sprawie Darfuru jest "odosobnione" oraz że Stanom Zjednoczonym trudno będzie uzyskać rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ, nakładającą sankcje na Sudan, ponieważ byłaby ona - jak się wyraził - "irracjonalna". Amerykanie "sobie tak skaczą: tu powiedzą, że jest ludobójstwo, tam znowu - że broń masowego rażenia w Iraku" - argumentował.
W czwartek sekretarz stanu USA Colin Powell oskarżył rząd w Chartumie i milicję arabską o dokonywanie masowych mordów na przeważnie czarnoskórej ludności Darfuru. Wyraził też obawę, że ludobójstwo będzie nadal trwało. W lipcu Kongres USA ocenił, że w Darfurze dokonywana jest zbrodnia ludobójstwa.
W tej sytuacji Stany Zjednoczone naciskają, by Rada Bezpieczeństwa uchwaliła projekt rezolucji, która postawiłaby Chartum wobec groźby sankcji, jeśli nie ukróci działań Dżandżawidów.
Walki w Darfurze wybuchły w lutym 2003 r., po tym jak rząd w Chartumie wysłał wojsko przeciwko zbuntowanej czarnej ludności protestującej przeciwko dyskryminacji w dostępie do wody i podziale ziemi uprawnej. Do walk włączyły się paramilitarna organizacja arabska Dżandżawidzi.
Ocenia się, że konflikt pochłonął od 30 do 50 tys. ofiar śmiertelnych, głównie wśród ludności cywilnej. Ok. 200 tys. osób zbiegło do Czadu, a łączną liczbę uchodźców ocenia się na 1,2 mln. em, pap