Za komuny opowiadało się taki dowcip. W Zakopanem zorganizowano uczelnię dla baców i juhasów. Na koniec był egzamin. Składał się z trzech części. Pierwsza: egzamin teoretyczny – metody liczenia owiec. Drugi: praktyczny – dojenie i strzyżenie owiec. Trzeci, najważniejszy: marksizm-leninizm.
Minęło ponad 20 lat. Śląski Urząd Marszałkowski postanowił właśnie uregulować problem zawodu bacy i juhasa. Cytuję dosłownie za PAP:
,,Krok ten ma pomóc nielicznym dziś bacom i juhasom w korzystaniu ze świadczeń społecznych KRUS lub ZUS i różnych form zasiłków. Ma też umożliwić im uzyskiwanie uprawnień do wykonywania zawodu - poprzez zdobycie certyfikatu potwierdzającego przynależność do niego i potwierdzającego kwalifikacje. Aby uzyskać certyfikat, adepci zawodu będą musieli wziąć udział w kursie i podczas egzaminu wykazać się m.in. znajomością gospodarki szałaśniczej oraz umiejętnościami pozyskiwania i przetwórstwa mleka owczego oraz wyrobu serów i innych produktów owczych. Wymagana będzie też od nich znajomość programu ochrony parków krajobrazowych i rezerwatów, rozpoznawania roślin chronionych oraz wpływu wypasu zwierząt na bioróżnorodność hal i polan. Podczas kursów prowadzone będą m.in. wykłady dotyczące tradycji wypasu owiec w Beskidach oraz jego współczesnych form - prowadzenia zagrody edukacyjnej, gospodarstwa agroturystycznego oraz wymogów unijnych w tym zakresie’’.
Tyle, że za komuny to był z absurdalny żart, choć celnie opisujący realny socjalizm. Dziś ten absurd stał się faktem! I jeszcze jedno - wówczas był marksizm-leninizm, a dziś są ,,wymogi unijne’’. Z tym, że za późnej komuny ów marksizm-leninizm był już tylko liczmanem, branym na serio jedynie przez zatwardziałych, ale nielicznych komuchów. Obecnie wszelkie „wymogi unijne” traktowane są ze śmiertelną powagą.
Na tyle, że jedna ważna pani sędzina oświadczyła, że prawo unijne jest ważniejsze niż nasza konstytucja. Tą nareszcie wyjaśniającą pewne wątpliwości wykładnię usłyszeliśmy przy okazji dyskusji, czy można ominąć ową zawalidrogę pod nazwą konstytucja, aby wprowadzić zbawienne euro. Zamiar jej ominięcia, przy tak chwalebnej okazji, zapowiedział minister finansów rządu tworzonego przez partię znanej z niezłomnego przywiązania do standardów demokratycznych. Teraz na szczęście okazało się, że to kupa niepotrzebnej nikomu makulatury. Tylko po cholerę przy niej tak się nabiedził prezydent Kwaśniewski?
Wobec powyższego zupełnym drobiazgiem jest historia Polaka skazanego w Wielkiej Brytanii za gwałt z wyrokiem znacznie wyższym niż mógłby dostać u nas. Nasz sąd utrzymał w mocy wyrok tamtejszego, argumentując, że liczy się fakt, że skazał go sąd jednego z krajów unijnych. Podobnie przyklepał wyrok sądu niemieckiego nasz sąd i chłopiec musiał opuścić matkę i wrócić do ojca w Niemczech.
Na straży ,,wymogów unijnych” stać ma nie tylko aparat sądowniczy.
Nadredakcja i Cenzura Mediów Publicznych w jednym, który to twór miłujący wolność słowa rząd ma zamiar powołać przy Radiokomitecie będzie miała za zadanie nie tylko walkę z dyskryminacją wszelką (począwszy od dyskryminacji z powodu orientacji seksualnej, co jasne) ale także (co niemniej jasne), pilnowanie wartości prounijnych. To też nic nowego. Ponad dwadzieścia lat temu media pełniły podobną rolę, tyle, że wówczas chodziło o Związek Radziecki.
Tymczasem, nie czekając na wytyczne z Wydziału Prasy i Propagandy rola ta realizowana jest już obecnie na ochotnika.
Wizytę owego strasznego Irlandczyka (ale to nie on ani jego bliscy nam dokopali w Belfaście) , którego obmierzły grzech polega nawet nie na tym, że jest przeciwnikiem UE, ale że walczy z nadmierną ingerencją w życie poszczególnych jej członków, TVN czy Polsat ledwo zauważyły. A w TVP bohaterski opór przeciwko prezentowaniu takich strasznych treści stawiła redaktor, znana głównie jako żona przesławnego redaktora Lisa oraz znany prymus politycznej poprawności red. Kraśko (pupilek wszystkich ekip zarządzających telewizją, choć zdaje się akurat nie gej). To duża odwaga, wobec rządów faszystowsko (według Gazety Wyb.)-komunistycznego (według Rzeczpospolitej) prezesa Farfala. Red. Lis, żona jeszcze bardziej znanego z proeuropejskiej odwagi red. Lisa i prymus red. Kraśko nie bali się czynem zaświadczyć przywiązania do wytycznych znanego bojownika o wolność słowa demokrację Adama Michnika. Tenże autorytet kilka lat temu oświadczył, że eurosceptyków nie będzie się po prostu dopuszczać do głosu. W przeciwieństwie np. do komuchów, rzecz jasna.
Więc w zasadzie to i słuszne, że wypas owiec a już szczególnie baranów będzie prowadzony fachowo a już na pewno zgodnie z unijnymi normami.
,,Krok ten ma pomóc nielicznym dziś bacom i juhasom w korzystaniu ze świadczeń społecznych KRUS lub ZUS i różnych form zasiłków. Ma też umożliwić im uzyskiwanie uprawnień do wykonywania zawodu - poprzez zdobycie certyfikatu potwierdzającego przynależność do niego i potwierdzającego kwalifikacje. Aby uzyskać certyfikat, adepci zawodu będą musieli wziąć udział w kursie i podczas egzaminu wykazać się m.in. znajomością gospodarki szałaśniczej oraz umiejętnościami pozyskiwania i przetwórstwa mleka owczego oraz wyrobu serów i innych produktów owczych. Wymagana będzie też od nich znajomość programu ochrony parków krajobrazowych i rezerwatów, rozpoznawania roślin chronionych oraz wpływu wypasu zwierząt na bioróżnorodność hal i polan. Podczas kursów prowadzone będą m.in. wykłady dotyczące tradycji wypasu owiec w Beskidach oraz jego współczesnych form - prowadzenia zagrody edukacyjnej, gospodarstwa agroturystycznego oraz wymogów unijnych w tym zakresie’’.
Tyle, że za komuny to był z absurdalny żart, choć celnie opisujący realny socjalizm. Dziś ten absurd stał się faktem! I jeszcze jedno - wówczas był marksizm-leninizm, a dziś są ,,wymogi unijne’’. Z tym, że za późnej komuny ów marksizm-leninizm był już tylko liczmanem, branym na serio jedynie przez zatwardziałych, ale nielicznych komuchów. Obecnie wszelkie „wymogi unijne” traktowane są ze śmiertelną powagą.
Na tyle, że jedna ważna pani sędzina oświadczyła, że prawo unijne jest ważniejsze niż nasza konstytucja. Tą nareszcie wyjaśniającą pewne wątpliwości wykładnię usłyszeliśmy przy okazji dyskusji, czy można ominąć ową zawalidrogę pod nazwą konstytucja, aby wprowadzić zbawienne euro. Zamiar jej ominięcia, przy tak chwalebnej okazji, zapowiedział minister finansów rządu tworzonego przez partię znanej z niezłomnego przywiązania do standardów demokratycznych. Teraz na szczęście okazało się, że to kupa niepotrzebnej nikomu makulatury. Tylko po cholerę przy niej tak się nabiedził prezydent Kwaśniewski?
Wobec powyższego zupełnym drobiazgiem jest historia Polaka skazanego w Wielkiej Brytanii za gwałt z wyrokiem znacznie wyższym niż mógłby dostać u nas. Nasz sąd utrzymał w mocy wyrok tamtejszego, argumentując, że liczy się fakt, że skazał go sąd jednego z krajów unijnych. Podobnie przyklepał wyrok sądu niemieckiego nasz sąd i chłopiec musiał opuścić matkę i wrócić do ojca w Niemczech.
Na straży ,,wymogów unijnych” stać ma nie tylko aparat sądowniczy.
Nadredakcja i Cenzura Mediów Publicznych w jednym, który to twór miłujący wolność słowa rząd ma zamiar powołać przy Radiokomitecie będzie miała za zadanie nie tylko walkę z dyskryminacją wszelką (począwszy od dyskryminacji z powodu orientacji seksualnej, co jasne) ale także (co niemniej jasne), pilnowanie wartości prounijnych. To też nic nowego. Ponad dwadzieścia lat temu media pełniły podobną rolę, tyle, że wówczas chodziło o Związek Radziecki.
Tymczasem, nie czekając na wytyczne z Wydziału Prasy i Propagandy rola ta realizowana jest już obecnie na ochotnika.
Wizytę owego strasznego Irlandczyka (ale to nie on ani jego bliscy nam dokopali w Belfaście) , którego obmierzły grzech polega nawet nie na tym, że jest przeciwnikiem UE, ale że walczy z nadmierną ingerencją w życie poszczególnych jej członków, TVN czy Polsat ledwo zauważyły. A w TVP bohaterski opór przeciwko prezentowaniu takich strasznych treści stawiła redaktor, znana głównie jako żona przesławnego redaktora Lisa oraz znany prymus politycznej poprawności red. Kraśko (pupilek wszystkich ekip zarządzających telewizją, choć zdaje się akurat nie gej). To duża odwaga, wobec rządów faszystowsko (według Gazety Wyb.)-komunistycznego (według Rzeczpospolitej) prezesa Farfala. Red. Lis, żona jeszcze bardziej znanego z proeuropejskiej odwagi red. Lisa i prymus red. Kraśko nie bali się czynem zaświadczyć przywiązania do wytycznych znanego bojownika o wolność słowa demokrację Adama Michnika. Tenże autorytet kilka lat temu oświadczył, że eurosceptyków nie będzie się po prostu dopuszczać do głosu. W przeciwieństwie np. do komuchów, rzecz jasna.
Więc w zasadzie to i słuszne, że wypas owiec a już szczególnie baranów będzie prowadzony fachowo a już na pewno zgodnie z unijnymi normami.