RIP: uznać Gilowską agentem SB

RIP: uznać Gilowską agentem SB

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zastępca rzecznika interesu publicznego Jerzy Rodzik złożył wniosek o uznanie b. wicepremier Zyty Gilowskiej agentem SB. Wyrok ma zapaść 6 września.
Podczas czwartkowej rozprawy przed zamknięciem procesu, sąd chciał jeszcze obejrzeć dwa kalendarze z lat 80. oficera SB Witolda Wieczorka, znalezionych u niego w 2000 r., gdy pracował w UOP. Były tam m.in. charakterystyki osób, którymi interesował się lubelski kontrwywiad. Sąd zwrócił się o te materiały do Sądu Rejonowego w Lublinie, który w 2005 r. skazał Wieczorka na 8 tys. zł grzywny za wynoszenie tajnych dokumentów z lubelskiego UOP.

Nie ma Gilowskiej w kalendarzyku Wieczorka

Nie zachowała się ani teczka pracy "Beaty", ani teczka personalna; nie ma też żadnego dokumentu podpisanego przez Gilowską, sąd chciał więc sprawdzić, czy nie figuruje w zapiskach Wieczorka. Ten dawny znajomy Gilowskiej zeznał, że fikcyjnie zarejestrował ją w 1986 r., "aby ją chronić" przed SB. Inni oficerowie SB z Lublina zeznawali, że fikcyjne rejestracje się nie zdarzały, choć twierdzili, że Gilowska nie była agentem. Ona sama określa postępowanie Wieczorka jako "bezbrzeżne łajdactwo".

Po dokonaniu oględzin kalendarzy Wieczorka za 1986 i 1988 r. sąd stwierdzuił, że nie ma zapisków nt. Zyty Gilowskiej. Są w nim natomiast zapisy rejestracyjne oraz meldunki Wieczorka o cudzoziemcach odwiedzających KUL, oparte rzekomo na relacjach ustnych Gilowskiej oraz o jej pobycie w Niemczech.

RIP: uznać Gilowską TW

Po oględzinach zaczęły się końcowe mowy stron. Jako pierwszy przed Sądem Lustracyjnym przemawiał zastępca Rzecznika Interesu Publicznego Jerzy Rodzik, który w czerwcu wystąpił do sądu z wnioskiem o lustrację ówczesnej wicepremier i minister finansów. - Miałem pełne podstawy, by skierować wniosek do sądu o lustrację Zyty Gilowskiej - powiedział. Sprawa ta jest inna, niż pozostałe sprawy przed Sądem Lustracyjnym, głównie z powodu "atmosfery wobec tej sprawy", m.in. twierdzeń, jakoby Rzecznik dokonał szantażu lustracyjnego, a jego postępowanie to "draństwo". Rodzik oświadczył, że nikogo nie szantażował. Dodał, że Gilowska nie musiała być odwołana z funkcji wicepremiera przed wszczęciem procesu.

Podstawy swego wniosku wobec Zyty Gilowskiej Rodzik uzasadniach posiadanymi dowodami: ksero karty rejestracyjnej EO-4 o tym, że 26 marca 1986 r. Witold Wieczorek zarejestrował Gilowską jako TW Beata "na zasadach dobrowolności", ksero dziennika rejestracyjnego SB potwierdzające ten zapis, ksero dokumentu, że 29 stycznia 1990 r. zniszczono teczki pracy i teczkę personalną "Beaty", meldunki operacyjne Wieczorka rzekomo oparte na słowach "Beaty" - jako "sprawdzonego źródła" - co do cudzoziemców odwiedzających KUL oraz o fundacji Schwarzkopfa i ksero protokołu kontroli WSW akt lubelskiej SB z 1989 r., która nie zakwestionowała akt sprawy "Beaty". Nie mogłem nie skierować wniosku do sądu w sprawie Zyty Gilowskeij - mówił zastępca rzecznika.

"Wnoszę o stwierdzenie, że pani profesor Zyta Gilowska złożyła niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne" - powiedział Rodzik w końcowej mowie. W sprawie Zyty Gilowskiej zostały spełnione określone przez Trybunał Konstytucyjny przesłanki tajnej i świadomej współpracy z SB - oświadczył. Podkreślił, że przełożeni oficera SB Witolda Wieczorka wykluczyli możliwość fikcyjnej rejestracji Gilowskiej. Zwrócił uwagę, że świadkowie mogli zapoznawać się z zeznaniami sądowymi Wieczorka, bo telewizje transmitowały rozprawę bez wiedzy i zgody sądu, co było precedensem. Powiedział, że część świadków zmieniła zeznania złożone przed RIP oraz przed sądem.

"Oskarżenie wyssane z palca"

Nie ma żadnego materialnego dowodu, by Zyta Gilowska była tajnym i świadomym współpracownikiem SB.Nie ma ani jej zobowiązania do współpracy, ani jej meldunków, ani żadnych podpisanych dokumentów. "Nie ma niczego; to wszystko jest wyssane z palca" - powiedział obrońca Gilowskiej mec. Piotr Kruszyński. Przekonywał, że Zyta Gilowska nie wiedziała, iż Witold Wieczorek pracuje w kontrwywiadzie SB. Oficer SB Witold Wieczorek działał podstępnie i obrzydliwie - mówił w swej mowie końcowej. Przypomniał, że Wieczorek zeznał w sądzie, iż wkładał w usta "Beaty" informacje z innych źródeł. "Pan Wieczorek w sposób podstępny wykorzystywał spotkania towarzyskie z panią Gilowską, słuchał, co opowiadała o swoim pobycie w Niemczech, i następnie podstępnie powielał te informacje w formie meldunków" - powiedział mecenas, dodając, że było to "działanie obrzydliwe". Dodał, że aby sąd mógł stwierdzić czyjąś współpracę z SB, musi być "aktywność danej osoby", polegająca na podpisywaniu dokumentów, dostarczaniu informacji, a "nawet samo zobowiązanie do współpracy to za mało". Przypomniał, że przełożeni Witolda Wieczorka zeznawali, iż Gilowska nie była agentem, a jeden z nich podkreślał, że Wieczorek był "za słaby, by ją pozyskać". Mecenas dodał, że fikcyjna rejestracja była możliwa. "Może Wieczorek się chciał wykazać. To, dlaczego zarejestrował Gilowską, nie jest najważniejsze; ważne, że zrobił to w sposób fikcyjny" - mówił. Dodał, że treść meldunków Wieczorka, opartych rzekomo na słowach Gilowskiej, jest "żenująca" i nie przystająca do inteligencji jego klientki. "Mam wrażenie, że one w ogóle nie mają związku z panią Gilowską". Mec. Piotr Kruszyński wniósł, aby sąd orzekł, że Zyta Gilowska nie była ona agentem SB.

Gilowska: nie byłam "Beatą"

Moje oświadczenie lustracyjne jest prawdziwe - powiedziała sama Zyta Gilowska, która zabrała głos jako ostatnia ze stron. "Nie prosiłam SB o nic; niczego nie podpisałam" - zapewniła. Powtórzyła, że nie była "Beatą", a po pobycie w Niemczech w latach 80. "nie miała nic ciekawego do opowiadania". Meldunki oficera SB Witolda Wieczorka o cudzoziemcach odwiedzających KUL, rzekomo od niej pochodzące, określiła mianem "archiwum X". Podtrzymała swą opinię, że wydarzenia z czerwca tego roku, związane z wnioskiem Rzecznika Interesu Publicznego wobec niej do sądu, "miały wszelkie cechy szantażu". Nie znajduję odpowiedzi, dlaczego Witold Wieczorek mnie zarejestrował jako agenta - powiedziała Gilowska

W przerwie posiedzenia sądu Zyta Gilowska powiedziała że nie wie, dlaczego rzecznik ją atakuje. Nie chciała odpowiadać na inne pytania dziennikarzy.

Sąd zamknął trwający od 2 sierpnia przewód sądowy i wysłuchał końcowych wystąpień stron. Wyrok, z powodu "zawiłości sprawy", odroczono do 6 września.

Gilowska, pełniąca funkcję wicepremiera i ministra finansów w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza w momencie ujawnienia materiałów posiadanych przez RIP, złożyła dymisję, którą 23 czerwca przyjął premier Kazimierz Marcinkiewicz. Zaprzeczyła, by kiedykolwiek współpracowała z SB. Uznała przy tym, że padła ofiarą "szantażu lustracyjnego" i złożyła zawiadomienie do prokuratury.

29 czerwca sąd I instancji odmówił wszczęcia procesu, uzasadniając to tym, że Gilowska nie pełni już funkcji publicznej. Po zażaleniu Gilowskiej, 12 lipca sąd II instancji wszczął sprawę z urzędu. Proces zaczął się 2 sierpnia.

pap, em