Polską politykę wschodnią ostatnich lat zdeterminowało jedno wydarzenie – pomarańczowa rewolucja na Ukrainie. Zaangażowanie po jednej stronie praktycznie całej polskiej elity, i bardzo negatywna reakcja Rosji rozłożyło akcenty na wiele lat. Wtedy Władymir Putin w wystąpieniu telewizyjnym bardzo złośliwie skrytykował polskiego prezydenta. „Aleksandra wszyscy przecież dobrze pamiętamy jeszcze z jego pracy w polskim Komsomole” . Aleksander kwaśniewski zrewanżował się twierdzeniem że Ukraina bez Rosji jest lepsza niż z Rosją. W myśleniu o polskiej polityce wschodniej zaczął przeważać idealistyczny mesjanizm przekonanie że przeznaczeniem Polska jest szerzyć i wspierać demokrację na obrzeżach byłego imperium radzieckiego co musi oczywiście prowadzić do konfliktu z Moskwą. Mesjanizm stał się dominującą koncepcją po dojściu do władzy braci Kaczyńskich.
Niepodważalne stały się dogmaty o tym że „Polska jest adwokatem Ukrainy i Gruzji”. Wszelkimi sposobami powinniśmy osłabiać reżim Łukaszenki a z Rosją można rozmawiać jedynie przez pośredników. Niewątpliwie paradoksalnie największe sukcesy taka postawa przyniosła w stosunkach z Rosją. Polska uświadomiła wielu przywódcom Unii że polityka Kremla jest wyzwaniem dla Europy. Twardą postawą, postawieniem weta na podpisanie umowy Unia – Rosja , zmusiła do symbolicznej jedności na szczycie w Samarze. Wreszcie uświadomiła Moskwie że nie da się skutecznie rozmawiać z Brukselą pomijając Warszawę. Jeżeli można mówić o miłym przyjęciu Tuska w Moskwie to jest to także efekt twardej polityki poprzedniego rządu. Gorzej już było w stosunkach z Ukrainą. Deklaracje o poparciu dla Kijowa pozostawały często retoryczne . Nie podpisanie na czas umowy o „Małym ruchu granicznym „ było już kompromitacją. Co więcej ukraińskie elity wcale nie wydają się pamiętać że na drodze do Brukseli leży Warszawa chociaż bracia Kaczyńscy zawsze pamiętali że droga do Moskwy wiedzie przez Kijów.
Najbardziej mizerne efekty dała polityka całkowitego ignorowania władz Białorusi. Pogorszyło to znacznie pozycję polskiej mniejszości w tym kraju , która stała się zakładnikami reżimu Łukaszenki. A stworzenie przez polskie władze telewizji BelSat , której z założenia nikt prawie nie jest w stanie oglądać to zupełne nieporozumienie. Polska wobec Białorusi znalazła się na pozycjach nienegocjacyjnych. Tym bardziej to dziwi że stosunki między Mińskiem a Moskwą wcale nie były idealne i te różnice mógł rozgrywać rząd w Warszawie. Jeszcze trochę a nasze interesy w Mińsku będzie reprezentować na przykład ambasada Słowenii czy Szwajcarii.
Zmiana władzy w Polsce rozbudziła także nadzieję niektórych elit na korektę polskiej polityki wschodniej. Najgłośniej mówią o tym to politycy Polskiego Stronnictwa Ludowego. Wicepremier Waldemar Pawlak przekonywał że „rosyjskie firmy w Polsce powinny mieć możliwości inwestowania bez żadnych ograniczeń”. Minister rolnictwa Marek Sawicki ogłosił że zniesienie rosyjskiego veta na polską żywność to wielki sukces nowego rządu chociaż tak naprawdę zainteresowana tym jest jedynie niewielka grupa producentów. Pragmatycy nie mają ambicji geopolitycznych. Chcą jedynie prowadzić interesy. Zdają sobie jednak sprawę że na wschód od Polski polityka i gospodarka są ze sobą powiązane. Unikają więc wszelkich zadrażnień politycznych. Taktyka pragmatyków polega na unikaniu wszelkich drażliwych tematów. Minister Rolnictwa Marek Sawicki tak jak i rosyjscy politycy mówił w Moskwie że właściwie „między Rosją a Polską nie ma takich problemów których nie udało by się rozwiązać”. Taką strategię uprawiał już na początku swojej prezydentury Aleksander Kwaśniewski. Skończyła się ona zupełną porażką.
Między tymi dwiema tendencjami jest polski premier. Z jednej strony prezydent z drugiej koalicyjni partnerzy a pewnie tez pragmatyce z własnej partii. Donald Tusk nie ma chyba żadnej spójnej wizji polskiej polityki wschodniej. Jego wyjazd do Moskwy pokazał ze chce raczej załatwiać jedynie sprawy bieżące. Brak koncepcji i próba pogodzenia dwóch dominujących w Polsce pogladów prowadzi do niekonsekwencji i sprzeczności. W jednej wypowiedzi premier mówi ze polityka wschodnia Polski się nie zmieni i mimo wszystkich różnic jest pełen uznania dla tego co zrobili w tej sprawie bracia Kaczyńscy. Za chwilę jednak dodaje że musimy zrobić wszystko aby otworzyć rosyjski rynek dla polskich przedsiębiorców „bo są już tam wszyscy tylko nie my”. Niestety w krajach na wschód od Polski biznes i polityka są tak silnie ze sobą powiązane że na pewno się to nie uda. Inna sprzeczność której ulega premier to różnica między retoryką a wymiernymi efektami. Politycy z Platformy Obywatelskiej mówili że wyjazd do Rosji będzie „przełomem” „zmianą” , „nowym otwarciem” . Nic takiego nie nastąpiło i nastąpić nie mogło. Używanie takiego języka prowadzić może jedynie do frustracji.
Tak jak do frustracji mogą prowadzić zapowiedzi że polska delegacja postara się przekonać Rosjan aby zrezygnowali z budowy gazociągu Północnego ze względów ekonomicznych. Nie ma i nie było na to szans. To do czego doszło w Moskwie to otwarcie kanału porozumienia zasadniczo jednak w stosunkach polsko – rosyjskich nic się nie zmieniło.
Niepodważalne stały się dogmaty o tym że „Polska jest adwokatem Ukrainy i Gruzji”. Wszelkimi sposobami powinniśmy osłabiać reżim Łukaszenki a z Rosją można rozmawiać jedynie przez pośredników. Niewątpliwie paradoksalnie największe sukcesy taka postawa przyniosła w stosunkach z Rosją. Polska uświadomiła wielu przywódcom Unii że polityka Kremla jest wyzwaniem dla Europy. Twardą postawą, postawieniem weta na podpisanie umowy Unia – Rosja , zmusiła do symbolicznej jedności na szczycie w Samarze. Wreszcie uświadomiła Moskwie że nie da się skutecznie rozmawiać z Brukselą pomijając Warszawę. Jeżeli można mówić o miłym przyjęciu Tuska w Moskwie to jest to także efekt twardej polityki poprzedniego rządu. Gorzej już było w stosunkach z Ukrainą. Deklaracje o poparciu dla Kijowa pozostawały często retoryczne . Nie podpisanie na czas umowy o „Małym ruchu granicznym „ było już kompromitacją. Co więcej ukraińskie elity wcale nie wydają się pamiętać że na drodze do Brukseli leży Warszawa chociaż bracia Kaczyńscy zawsze pamiętali że droga do Moskwy wiedzie przez Kijów.
Najbardziej mizerne efekty dała polityka całkowitego ignorowania władz Białorusi. Pogorszyło to znacznie pozycję polskiej mniejszości w tym kraju , która stała się zakładnikami reżimu Łukaszenki. A stworzenie przez polskie władze telewizji BelSat , której z założenia nikt prawie nie jest w stanie oglądać to zupełne nieporozumienie. Polska wobec Białorusi znalazła się na pozycjach nienegocjacyjnych. Tym bardziej to dziwi że stosunki między Mińskiem a Moskwą wcale nie były idealne i te różnice mógł rozgrywać rząd w Warszawie. Jeszcze trochę a nasze interesy w Mińsku będzie reprezentować na przykład ambasada Słowenii czy Szwajcarii.
Zmiana władzy w Polsce rozbudziła także nadzieję niektórych elit na korektę polskiej polityki wschodniej. Najgłośniej mówią o tym to politycy Polskiego Stronnictwa Ludowego. Wicepremier Waldemar Pawlak przekonywał że „rosyjskie firmy w Polsce powinny mieć możliwości inwestowania bez żadnych ograniczeń”. Minister rolnictwa Marek Sawicki ogłosił że zniesienie rosyjskiego veta na polską żywność to wielki sukces nowego rządu chociaż tak naprawdę zainteresowana tym jest jedynie niewielka grupa producentów. Pragmatycy nie mają ambicji geopolitycznych. Chcą jedynie prowadzić interesy. Zdają sobie jednak sprawę że na wschód od Polski polityka i gospodarka są ze sobą powiązane. Unikają więc wszelkich zadrażnień politycznych. Taktyka pragmatyków polega na unikaniu wszelkich drażliwych tematów. Minister Rolnictwa Marek Sawicki tak jak i rosyjscy politycy mówił w Moskwie że właściwie „między Rosją a Polską nie ma takich problemów których nie udało by się rozwiązać”. Taką strategię uprawiał już na początku swojej prezydentury Aleksander Kwaśniewski. Skończyła się ona zupełną porażką.
Między tymi dwiema tendencjami jest polski premier. Z jednej strony prezydent z drugiej koalicyjni partnerzy a pewnie tez pragmatyce z własnej partii. Donald Tusk nie ma chyba żadnej spójnej wizji polskiej polityki wschodniej. Jego wyjazd do Moskwy pokazał ze chce raczej załatwiać jedynie sprawy bieżące. Brak koncepcji i próba pogodzenia dwóch dominujących w Polsce pogladów prowadzi do niekonsekwencji i sprzeczności. W jednej wypowiedzi premier mówi ze polityka wschodnia Polski się nie zmieni i mimo wszystkich różnic jest pełen uznania dla tego co zrobili w tej sprawie bracia Kaczyńscy. Za chwilę jednak dodaje że musimy zrobić wszystko aby otworzyć rosyjski rynek dla polskich przedsiębiorców „bo są już tam wszyscy tylko nie my”. Niestety w krajach na wschód od Polski biznes i polityka są tak silnie ze sobą powiązane że na pewno się to nie uda. Inna sprzeczność której ulega premier to różnica między retoryką a wymiernymi efektami. Politycy z Platformy Obywatelskiej mówili że wyjazd do Rosji będzie „przełomem” „zmianą” , „nowym otwarciem” . Nic takiego nie nastąpiło i nastąpić nie mogło. Używanie takiego języka prowadzić może jedynie do frustracji.
Tak jak do frustracji mogą prowadzić zapowiedzi że polska delegacja postara się przekonać Rosjan aby zrezygnowali z budowy gazociągu Północnego ze względów ekonomicznych. Nie ma i nie było na to szans. To do czego doszło w Moskwie to otwarcie kanału porozumienia zasadniczo jednak w stosunkach polsko – rosyjskich nic się nie zmieniło.