W wielkiej psychozie kryzysu, jaka niepodzielnie panuje w polskich mediach od kilku miesięcy, ginie parę podstawowych faktów.
Dwoma najważniejszymi z nich są: obecne wyniki (IV kwartału ubiegłego roku i I kwartału tego roku) wcale nie są takie tragiczne. Oczywiście są dużo gorsze niż te, do których przyzwyczaiły nas trzy ostatnie lata, ale nie najgorsze w naszej najnowszej historii. Wyniki pierwszego kwartału 2001 roku i pierwszego kwartału 2003 r. były nawet nie równie złe, ale jeszcze gorsze. Bo PKB w świeżo skończonym kwartale – to już nawet nie prognoza, a wstępne oszacowanie - wzrósł o 1,5 proc. W pierwszym kwartale 2001 r. o 1,6 proc., a w pierwszym kwartale 2003 r. o 1,0 proc. Bezrobocie mamy na poziomie 10,5 proc., a przed ośmiu laty wynosiło 15,8, zaś przed sześciu 18,7 proc. Realne płace rosną obecnie w tempie 2,1 proc., a w obydwu porównywalnych okresach było to odpowiednio 1,3 i 2,5 proc.
Tyle wskaźników bardzo syntetycznych. Więcej - w tym także bardzo ważne dane dotyczące sprzedaży detalicznej - omawiam w tekście, który ukaże się w najbliższym numerze tygodnika. A dla czytelników bloga jeszcze morał. Patrząc na aktualne wskaźniki makroekonomiczne mam nieodparte wrażenie - Déjà vu - że gdzieś już je kiedyś widziałem. A o ile dobrze pamiętam to zachwytu nad sytuacją gospodarczą w roku 2001 i 2003 nie było. Mniej było jednak zatrudnionych na etacie Kasandry, a trzęsienia ziemi i najazdu pięciu jeźdźców Apokalipsy nikt nie przewidywał.
Dlatego, skoro bogatsi jesteśmy o te doświadczenia, dzisiaj nie warto przesadzać z pesymizmem i oceniając, że jest średnio (gorzej niż było, lepiej niż będzie) prognozować, że również jutro będzie średnio, bo gorzej niż dzisiaj, ale lepiej niż przewidują to zawodowi pesymiści.
Tyle wskaźników bardzo syntetycznych. Więcej - w tym także bardzo ważne dane dotyczące sprzedaży detalicznej - omawiam w tekście, który ukaże się w najbliższym numerze tygodnika. A dla czytelników bloga jeszcze morał. Patrząc na aktualne wskaźniki makroekonomiczne mam nieodparte wrażenie - Déjà vu - że gdzieś już je kiedyś widziałem. A o ile dobrze pamiętam to zachwytu nad sytuacją gospodarczą w roku 2001 i 2003 nie było. Mniej było jednak zatrudnionych na etacie Kasandry, a trzęsienia ziemi i najazdu pięciu jeźdźców Apokalipsy nikt nie przewidywał.
Dlatego, skoro bogatsi jesteśmy o te doświadczenia, dzisiaj nie warto przesadzać z pesymizmem i oceniając, że jest średnio (gorzej niż było, lepiej niż będzie) prognozować, że również jutro będzie średnio, bo gorzej niż dzisiaj, ale lepiej niż przewidują to zawodowi pesymiści.