Wiecie kto to jest Manolo „el del bombo”? Nie? W Hiszpanii wszyscy wiedzą! To najsłynniejszy kibic z płw. Iberyjskiego. Spotkałem go wczoraj w Salzburgu naprzeciwko domu, w którym urodził się Wolfgang Amadeusz Mozart
Manolo naprawdę nazywa się Manuel Cáceres Artesero, ma 59 lat i od czasu Mistrzostw Świata w Hiszpanii w 1982 nie opuszcza międzynarodowych meczów reprezentacji Hiszpanii. Na co dzień kibicuje również FC Valencii, nieopodal jej stadionu ma swój bar, który z różnym szczęściem – wiadomo wyjazdy kosztują – prowadzi. Przez lata bar stał się też czymś w rodzaju muzeum – nasz bohater zwozi bowiem piłkarskie pamiątki z całego świata.
Manolo podróżuje zawsze w baskijskim kapeluszu, obowiązkowo z bębnem i w koszulce z nr. 12. Podobno planuje być na dwunastu kolejnych Mundialach, co znaczyłoby, że kibicowską karierę zakończy w roku 2026. A dodajmy, że kosztuje go ona nie mało – ponad 20 lat temu gdy wrócił z meczu, okazało się że wyprowadziła się od niego rodzina.
Choć jest jedną z ikon hiszpańskiego futbolu to w rodzinnym kraju – ma też przeciwników. Ponieważ jego rodacy od lat nie potrafią nic poważnego zwojować na najważniejszych turniejach, to są tacy, którzy uważają, że Manolo przynosi drużynie... pecha. Ale w Salzburgu – jak wszędzie na Świecie – witany jest entuzjastycznie. Kibice (nie tylko hiszpańscy) ustawiają się by zrobić sobie z nim zdjęcie, wszyscy proszą by zagrał „Que Viva España”.
Jak grał w Salzburgu możecie zobaczyć pod tym adresem http://manolo.patrz.pl (przepraszam za jakość nagrania – było zrobione telefonem komórkowym).
Oficjalna strona internetowa Manolo (niestety tylko po hiszpańsku): http://www.manoloeldelbombo.com/
Manolo podróżuje zawsze w baskijskim kapeluszu, obowiązkowo z bębnem i w koszulce z nr. 12. Podobno planuje być na dwunastu kolejnych Mundialach, co znaczyłoby, że kibicowską karierę zakończy w roku 2026. A dodajmy, że kosztuje go ona nie mało – ponad 20 lat temu gdy wrócił z meczu, okazało się że wyprowadziła się od niego rodzina.
Choć jest jedną z ikon hiszpańskiego futbolu to w rodzinnym kraju – ma też przeciwników. Ponieważ jego rodacy od lat nie potrafią nic poważnego zwojować na najważniejszych turniejach, to są tacy, którzy uważają, że Manolo przynosi drużynie... pecha. Ale w Salzburgu – jak wszędzie na Świecie – witany jest entuzjastycznie. Kibice (nie tylko hiszpańscy) ustawiają się by zrobić sobie z nim zdjęcie, wszyscy proszą by zagrał „Que Viva España”.
Jak grał w Salzburgu możecie zobaczyć pod tym adresem http://manolo.patrz.pl (przepraszam za jakość nagrania – było zrobione telefonem komórkowym).
Oficjalna strona internetowa Manolo (niestety tylko po hiszpańsku): http://www.manoloeldelbombo.com/