Biuro zareagowało w ten sposób na prasowe doniesienia o wynikach kontroli prowadzonej w CBA przez ABW. Środowa "Gazeta Wyborcza" napisała, że z ustaleń ABW wynika, iż CBA bezprawnie posługiwało się podrobionymi dokumentami.
P.o. rzeczniczka ABW Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska poinformowała, że jeszcze w środę ma się zakończyć kontrola Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym. Kontrola rozpoczęła się już w grudniu, dotyczy "stanu zabezpieczenia dokumentów klauzulowanych". Spekulowano wtedy w prasie, że negatywna ocena z kontroli może się zakończyć odebraniem szefowi CBA Mariuszowi Kamińskiemu certyfikatu dostępu do informacji tajnych, co skutkowałoby możliwością odwołania go z funkcji.
W reakcji na środowe doniesienia dyrektor gabinetu szefa CBA Tomasz Frątczak oświadczył, że CBA nie zna ustaleń kontroli prowadzonej w Biurze przez ABW. Zastrzegł, że jeśli doniesienia "Gazety Wyborczej" są prawdziwe i zna ona szczegóły z postępowania prowadzonego przez oficera ABW, to "służba odpowiedzialna za bezpieczeństwo informacji niejawnych, kontrolująca tę materię w innych instytucjach, w tym w CBA, sama nie jest w stanie zadbać o bezpieczeństwo własnych informacji".
"Jeżeli ujawnione informacje w istocie znajdą się w postaci ustaleń w niejawnym protokole kontroli, szef CBA będzie prawnie zobowiązany złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez funkcjonariusza ABW" - oświadczył Frątczak.
Odpowiadając na zarzut, że czasowa bezprawność posługiwania się przez CBA dokumentami legalizacyjnymi polegała na braku odpowiedniego zarządzenia, Frątczak odparł, że uprawnienia do posługiwania się dokumentami legalizacyjnymi daje służbie ustawa o CBA. "Zarządzenie ma charakter wewnętrzny, reguluje sposób postępowania z dokumentami wewnątrz instytucji, nie ma żadnego związku z zewnętrznymi działaniami CBA wobec przestępców" - uznał dyrektor gabinetu szefa Biura.
Frątczak podkreślił, że w trakcie procedowania z zarządzeniem w Biurze obowiązywały procedury analogiczne do innych służb. "Przez cały ten okres specjaliści ABW wytwarzali na potrzeby CBA dokumenty legalizacyjne, nigdy nie podnosząc jakichkolwiek wątpliwości w zakresie uprawnień do posiadania i posługiwania się przez CBA dokumentami legalizacyjnymi. Wszystkie dokumenty legalizacyjne używane przez CBA są ewidencjonowane zgodnie z zasadami regulującymi tą materię" - dodał.
Oświadczenie CBA kończy konkluzja: "za niedopuszczalną w państwie prawa uważamy sytuację, gdy, jak wynika z relacji dziennikarza +GW+, działania służby specjalnej mają charakter odwetowy i mają służyć jako pretekst do decyzji politycznych, nie mają zaś charakteru merytorycznego".
Według informatora GW, kontrolerzy natknęli się na "masę fałszywych dokumentów legalizacyjnych, które nie były odnotowane w rejestrach". "Część przesłano do nas do zniszczenia, ale nie mogliśmy tego zrobić właśnie dlatego, że nie figurują w ewidencji. Odkryliśmy również, że przez długi czas CBA posługiwało się tymi dokumentami bezprawnie" - twierdzi informator gazety.
Koniecpolska-Wróblewska zaznaczyła w komunikacie przesłanym PAP, że po zakończeniu każdej tego typu kontroli sporządza się protokół, z którym zapoznawany jest kierownik jednostki organizacyjnej podlegającej kontroli - w tym przypadku CBA.
"W protokole przedstawiany jest stan faktyczny stwierdzony przez kontrolerów. Na podstawie protokołu przygotowuje się wystąpienie pokontrolne, który to dokument zawiera już ocenę stanu zabezpieczenia przedmiotu kontroli. Ewentualny fakt stwierdzenia naruszenia przepisów prawa nie stanowi tajemnicy państwowej, z zastrzeżeniem szczegółowych informacji objętych ustawą o ochronie informacji niejawnych" - dodała.
Dokumenty legalizacyjne używane są przez służby specjalne podczas tajnych operacji. Najczęściej są to fałszywe dowody osobiste, legitymacje czy paszporty, które mają pomóc w ukryciu tożsamości funkcjonariuszy.
Według "GW", kontrolerzy ABW ustalili, że dopiero 31 sierpnia 2007 r. ówczesny premier Jarosław Kaczyński wydał tajne zarządzenie w sprawie wydawania i posługiwania się przez CBA opisywanymi dokumentami. Było to już - jak napisała gazeta - po ujawnieniu akcji w resorcie rolnictwa dot. afery gruntowej, gdy wielu ekspertów zaczęło kwestionować prawo służb specjalnych do fałszowania użytych w tej prowokacji dokumentów. - To znaczy, że dokumenty legalizacyjne wytwarzano wcześniej bezprawnie - ocenia cytowany już oficer.
Według rozmówców gazety, wyniki kontroli ABW mogą też dowodzić, że gdy 23 października 2007 r. - dwa dni po przegranych wyborach - premier Kaczyński wydał zarządzenie pozwalające niszczyć dokumenty legalizacyjne "uznane za nieprzydatne", "w rzeczywistości chciał ukryć, że część tych materiałów powstała bezprawnie".pap, ss