Pozostałym 28 oskarżonym sąd wymierzył kary od 3,5 roku w zawieszeniu do 10 lat bezwzględnego pozbawienia wolności. Wyrok w zawieszeniu dostał jedynie Andrzej K., który przyznał się do większości zarzutów i szczegółowo opisał popełniane przez siebie i dawnych kompanów przestępstwa.
Zakończony proces był jedną z największych w Polsce spraw przeciwko zorganizowanej przestępczości. Oskarżeni odpowiadali za najpoważniejsze przestępstwa - m.in. cztery zabójstwa, rozboje, handel bronią i narkotykami. Sprawa toczyła się przed katowickim sądem siedem lat. Jej akta liczą 184 tomy, przed sądem przesłuchano 180 świadków, w tym czterech świadków koronnych.
Akt oskarżenia opisuje 57 zarzutów, od niektórych oskarżeni zostali uniewinnieni. Sam wyrok, bez uzasadnienia, sędzia Grażyna Łukaszewicz odczytywała przez dwie godziny, w tym same zarzuty - przez godzinę. Orzeczenie jest nieprawomocne. Część obrońców zapowiadała, że zwróci się o pisemne uzasadnienie i rozważy apelację.
"Krakowiak", który na początku procesu groził sądowi, środowego orzeczenia wysłuchał ze spokojem, podobnie jego kompani. Prokurator domagał się dla niego dożywocia, z zastrzeżeniem, że o zwolnienie mógłby on się starać po 50 latach. Podobnej kary oskarżyciel żądał dla "Zdzicha".
W środowym wyroku sąd potwierdził, że Janusz T. założył i kierował związkiem przestępczym o charakterze zbrojnym. Tylko za to przestępstwo dostał 5 lat więzienia. Karę 25 lat pozbawienia wolności sąd wymierzył mu za przyjęcie od "Oczki" zlecenia zabójstwa Białorusina Wiktora F. Do zbrodni tej doszło w 1997 r. Do F. strzelał "Zdzicho" - wynika z ustaleń prokuratury i sądu. Zdzisław Ł. został za tę zbrodnię skazany na dożywocie, "Oczko" - na 25 lat więzienia za jej zlecenie.
Drugie dożywocie sąd wymierzył "Zdzichowi" za mord na właścicielu kantoru w Przemyślu w 1997 roku, zaś od dokonania w tym samym roku kolejnego morderstwa, na inkasencie krakowskiej firmy "Rovita", uniewinnił oskarżonego.
Za zabójstwo - właściciela kantoru ze Stalowej Woli - odpowiadał przed sądem także "Krakowiak". Sąd uniewinnił go z tej zbrodni. Janusz T. usłyszał jednak słowo "winny" przy większości postawionych mu zarzutów, chodzi m.in. o zlecanie podwładnym przestępstw, przede wszystkim napadów rabunkowych.
Nie wiadomo, jakimi motywami kierował się sąd wydając taki wyrok - uzasadnienie orzeczenia było tajne ze względu na zeznania świadków koronnych.
Liczący ponad 300 stron akt oskarżenia w głównym procesie gangu "Krakowiaka" katowicka prokuratura przesłała do sądu w czerwcu 2000 r. Wcześniej w śledztwie przesłuchano ponad 600 świadków. Proces ruszył w lutym 2001 roku w specjalnie przygotowanej sali na terenie koszar policji w Katowicach. Wtedy na ławie oskarżonych zasiadło 36 osób. Jeden z oskarżonych w trakcie procesu zmarł, sprawy czterech innych wyłączono do odrębnych postępowań.
Wiele rozpraw było utajnionych ze względu na zeznania świadków koronnych, dzięki którym policji i prokuraturze udało się rozbić gang i poznać jego strukturę. W procesie zeznawało czterech świadków koronnych - dwóch do sprawy gangu "Krakowiaka" i dwóch, którzy uzyskali ten status w innych procesach, m.in. Jarosław S., ps. Masa.
Proces od początku napotykał na wiele trudności, dwa razy musiał być rozpoczynany od początku. Po raz pierwszy został zawieszony już po dwóch rozprawach w lutym 2001 r. Główny oskarżony zachowywał się wtedy jak osoba chora psychicznie. Po awanturach, jakie wywoływał na sali rozpraw, został skierowany na badania. Janusz T. trafił na krótko do szpitala psychiatrycznego przy Areszcie Śledczym we Wrocławiu. Po kilku tygodniach lekarze uznali, że nic nie stoi na przeszkodzie, by mógł odpowiadać przed sądem. Po wznowieniu sprawy prokurator po raz drugi odczytał akt oskarżenia w lipcu 2001 roku.
W 2003 r. okazało się, że jeden z czterech świadków koronnych w tej sprawie - Włodzimierz C. założył własny gang, specjalizujący się w porwaniach dla okupu. C. stracił status świadka koronnego, wznowiono zawieszone przeciwko niemu śledztwo, a później oskarżono i skazano.
Bez większych przeszkód sprawa toczyła się do 2004 r. Wtedy zachorowała ławniczka. Powstał poważny problem, bo drugi ławnik, zapasowy, półtora roku wcześniej zrezygnował z uczestniczenia w rozprawach i wyjechał za granicę. Trzeba było wylosować nowy skład ławników i powtórzyć ponad 130 rozpraw. Po wylosowaniu nowego składu orzekającego proces wznowiono w styczniu 2005 r.
Gang "Krakowiaka" był - zdaniem prokuratury - jedną z najgroźniejszych grup przestępczych działających w kraju. Według ustaleń śledczych, grupa działała od 1991 do 1999 roku, głównie w południowej Polsce i - jak zeznawali świadkowie koronni - w szczytowym okresie działalności liczyła około 300 osób.
Według prokuratury, gang miał ustaloną strukturę i hierarchię, z niekwestionowanym przywódcą i "organami" wyznaczonymi do poszczególnych zadań - np. "egzekutor" zajmował się zabójstwami i wyznaczaniem kar niepokornym gangsterom, "skarbnik" dbał o pomoc prawną dla aresztowanych członków grupy i ich rodzin.
Poza głównym aktem oskarżenia przeciwko członkom grupy do sądów trafiło blisko 20 innych. Niektóre sprawy zakończyły się już wyrokami. Np. w listopadzie 2006 roku katowicki sąd skazał Janusza T. na 25 lat więzienia, a "Zdzichowi" wymierzył karę dożywocia. Sprawa dotyczyła śmierci czterech osób i planowania zabójstwa trzech kolejnych - policjanta, prokuratora i świadka koronnego.
W listopadzie ubiegłego roku katowicki sąd apelacyjny zmienił tamten wyrok, skazując Janusza T. - już prawomocnie - na 15 lat więzienia za zlecenie napadu i pobicia oraz za podżeganie do zabójstwa świadka koronnego. Zgodnie z decyzją sądu apelacyjnego, najważniejsze zarzuty, stawiane szefowi grupy i innym oskarżonym, muszą zostać zbadane w ponownym procesie.
W grudniu 2005 były świadek koronny Włodzimierz C. został skazany na 14 lat więzienia, m.in., za kierowanie gangiem.pap, ss