Zadeklarował, że będzie szukał wszystkich możliwych rozwiązań, aby uniknąć "przesadnego napięcia Traktatu". Ocenił jednocześnie, że to na prezydencie spoczywa teraz 100 proc. odpowiedzialności za ratyfikację. Referendum ws. Traktatu Tusk nazwał "ostatecznością".
"Wszystkie informacje, jakie dochodzą do mnie z kraju pokazują, że coś bardzo złego stało się z tym i tak niezbyt wysokim poziomem odpowiedzialności, jaki w ostatnim czasie prezentował lider Prawa i Sprawiedliwości" - powiedział szef rządu na konferencji prasowej w Brukseli po zakończeniu obrad szczytu UE.
Według premiera, "ostatnie wypowiedzi i działania (J.Kaczyńskiego) należy uznać za skrajną nieodpowiedzialność, taką, która podważa polskie interesy i to w kluczowym momencie, jakim jest zawsze Rada Europejska".
Tusk ocenił, że wiarygodność Polski w ostatnich dniach zmniejszyła się, bo partnerzy europejscy mieli prawo oczekiwać, że jeżeli chodzi o ratyfikację Traktatu Lizbońskiego Polska da przykład budowania konsensusu, skoro rządzi koalicja jednoznacznie proeuropejska, a w opozycji jest partia, która negocjowała Traktat Lizboński.
Podkreślił, że ta utrata wiarygodności negatywnie wpłynęła na polską pozycję negocjacyjną podczas Rady. Premier mówił, że "to co w ostatnich godzinach w Polsce, czy Polsce zafundował Jarosław Kaczyński" utrudniało rozmowy, które dotyczyły "wielkich pieniędzy Polaków, czy Polski". Wyjaśnił, że chodzi m.in. o pakiet klimatyczno-energetyczny.
"Mamy poczucie, że na szwank został narażony duży wysiłek, jaki przez ostatnie tygodnie wkładaliśmy nie tylko w stabilizację, ale przede wszystkim w podniesienie rangi naszej obecności w UE" - mówił szef rządu.
"To co mogło być wielką szansą na podbudowane naszej pozycji w Europie zostało w pewnej części zmarnowane. Zrobimy wszystko, żeby to naprawić, ale niektóre, szczególnie wizerunkowe, prestiżowe straty są nie do odrobienia" - powiedział szef rządu. Dodał, że ma nadzieję, iż również w PiS znajdą się ludzie, którzy wezmą na siebie odpowiedzialność za "przywrócenie Polsce stanu równowagi".
PiS domaga się takich zmian w projekcie ustawy dotyczącej ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego, które - zdaniem polityków PiS - zagwarantują utrzymanie zapisów Traktatu w wersji wynegocjowanej w ubiegłym roku.
PO i PSL proponują PiS przyjęcie uchwały, która zawierałaby 90 proc. treści poprawki PiS do ustawy ratyfikacyjnej. Szef klubu PO Zbigniew Chlebowski zapowiedział już, że to ostateczna wersja kompromisu, na jaki gotowa jest pójść Platforma.
Premier podkreślił, że referendum w sprawie ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego, to ostateczność.
Jak zauważył, ostatnią instytucją - która zatwierdza ważność ratyfikacji - jest prezydent. "Zupełnie przypadkowo, być może mimo woli, Jarosław Kaczyński wpędził w wielkie polityczne tarapaty swojego brata - Lecha Kaczyńskiego. To na prezydencie dzisiaj spoczywa 100-proc. odpowiedzialność, żeby proces ratyfikacji doprowadzić do końca" - ocenił.
Tusk powiedział, że w rozmowie telefonicznej z nim, Lech Kaczyński jednoznacznie zadeklarował, że doprowadzi do ratyfikacji Traktatu. "Ja oczywiście będę mu w tym pomagał" - zaznaczył.
Premier ocenił, że uchwała w sprawie ratyfikacji Traktatu, jest kompromisowym dokumentem. "To dokument, który trochę by tych emocji ze strony Jarosława Kaczyńskiego odblokował" - zaznaczył.
"Z wielką przykrością zauważyłem, że wtedy kiedy pokazujemy jakieś możliwości, nie dbając o własny prestiż, Jarosław Kaczyński zacietrzewia się jeszcze bardziej. Tutaj interwencja prezydenta będzie z całą pewnością niezbędna" - powiedział premier.
"Mam prawo sądzić i to nie są tylko moje domysły, że jak dojdzie do kluczowego głosowania nad Traktatem Lizbońskim, to w PiS znajdą się osoby i środowiska, które nie narażą Polski na takie ryzyko" - podkreślił szef rządu.
ab, pap