W grudniu 2007 roku Sąd Rejonowy w Kielcach skazał b. komendanta głównego policji, oskarżonego o niedopełnienie obowiązku służbowego oraz składanie fałszywych zeznań i zatajanie prawdy w związku ze sprawą "przecieku starachowickiego", łącznie na rok i dwa miesiące pozbawienia wolności. Orzekł wobec niego także trzyletni zakaz zajmowania stanowisk w administracji publicznej. Od wyroku odwołali się Kowalczyk i jego obrońcy.
Sąd okręgowy zmienił zaskarżony wyrok. Uchylił orzeczenie o karze łącznej i zakazie zajmowania stanowisk. Uniewinnił komendanta od zarzutu niezawiadomienia prokuratury o przestępstwie "przecieku". Uniewinnienie jest prawomocne.
Sąd drugiej instancji skierował do ponownego rozpoznania sprawę w części dotyczącej zarzutu składania fałszywych zeznań i zatajanie prawdy w śledztwie dotyczącym "przecieku starachowickiego". Oznacza to, że Sąd Rejonowy w Kielcach będzie rozpatrywał sprawę Kowalczyka po raz trzeci.
Uzasadnienie wyroku odbyło się z wyłączeniem jawności, ponieważ uzasadnienie wyroku pierwszej instancji i apelacja są objęte klauzulą tajności.
Kowalczyk po wyjściu z sali rozpraw powiedział dziennikarzom, że spodziewał się, iż będzie uniewinniony od obu zarzutów.
Zdaniem adwokata generała Wojciecha Czecha sąd uniewinniając oskarżonego od zarzutu niezawiadomienia prokuratury o tym, że popełniono przestępstwo, stwierdził, że obrona ma rację i nie można policjantowi tj. człowiekowi tkwiącemu w organach ścigania, postawić zarzutu, iż nie zawiadamia organów ścigania.
Co do drugiego zarzutu - według Czecha - sprawa wraca do sądu rejonowego z przyczyn proceduralnych, gdyż sąd pierwszej instancji w tym zakresie "nie sporządził w zasadzie uzasadnienia zgodnie z normami procedury karnej, co uniemożliwiło sądowi drugiej instancji ingerowanie merytoryczne". Jego zdaniem są podstawy do uniewinnienia Kowalczyka także w tym punkcie.
Adwokat powiedział, że proces zacznie się od początku i będzie poszerzony o nowych świadków, których - zdaniem sądu okręgowego - sąd rejonowy nie przesłuchał, a winien przesłuchać.
Na ogłoszeniu wyroku nie było przedstawiciela prokuratury.
Skazując w grudniu Kowalczyka w ponownym procesie Sąd Rejonowy uznał, że oskarżony, jako komendant główny policji, miał obowiązek zawiadomić właściwą prokuraturę o przestępstwie "przecieku" informacji.
Niewystarczające było telefoniczne powiadomienie prokuratury, którego celem było uprzedzenie, że może dojść do "klęski" operacji specjalnej. Sąd uznał także, że treści składanych przez komendanta zeznań wskazują na to, że oskarżony zatajał przed przesłuchującymi go prokuratorami informacje ważne dla toczącego się postępowania karnego.
W marcu 2006 r. w pierwszym procesie w tej sprawie Sąd Rejonowy w Kielcach uniewinnił Kowalczyka uznając, że nie informując prokuratury o "przecieku" informacji o planowanej akcji CBŚ w Starachowicach i składając fałszywe zeznania, realizował on swoje prawo do obrony.
Apelację prokuratury od tego wyroku miał badać Sąd Okręgowy w Kielcach, ale zadał pytanie prawne Sądowi Najwyższemu, który - badając apelację w wyjątkowym trybie - uchylił wyrok i zwrócił sprawę do ponownego rozpatrzenia.
Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie zarzuciła generałowi niedopełnienie obowiązku służbowego oraz składanie fałszywych zeznań podczas śledztwa dotyczącego tzw. przecieku starachowickiego.
Według śledczych Kowalczyk, jako szef policji, nie poinformował prokuratury o popełnieniu przestępstwa ściganego z urzędu. Chodzi o wyciek tajnych informacji z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji o planowanej akcji policji przeciw grupie przestępczej w Starachowicach. Drugi z zarzutów dotyczy wielokrotnego składania fałszywych zeznań i zatajania prawdy w Prokuraturze Okręgowej w Kielcach.
Sprawa "przecieku" dotyczy wydarzeń z marca 2003 roku. Według ustaleń sądów w Kielcach i Krakowie, ówczesny wiceminister MSWiA Zbigniew Sobotka uzyskał od gen. Kowalczyka informacje o tajnej akcji CBŚ przeciw starachowickim przestępcom. Przekazał je następnie posłowi SLD Henrykowi Długoszowi, a ten posłowi Andrzejowi Jagielle. Informacja o zamiarach policji dotarła do dwóch starachowickich samorządowców, a następnie do osoby podejrzewanej o kierowanie rozpracowywaną grupą przestępczą - Leszka S.
W 2005 r. w procesie dotyczącym wycieku tajnych informacji o planowanej policyjnej akcji zostali skazani byli posłowie Jagiełło i Długosz - odpowiednio na rok i półtora roku więzienia - oraz były wiceszef MSWiA Zbigniew Sobotka - na trzy i pół roku więzienia. Sobotkę w grudniu 2005 r. ułaskawił odchodzący prezydent Aleksander Kwaśniewski, który złagodził mu karę do roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Jagiełło w październiku 2006 roku, a Długosz we wrześniu 2007 roku - warunkowo opuścili więzienie przedterminowo po odbyciu połowy kary.
ND, PAP