- Czy może pan zadeklarować, że będzie premierem do 2011 roku, a więc do końca kadencji tego parlamentu? - padło pytanie.
- "Wiadomo, że bardzo poważnymi kandydatami będą kandydaci dwóch dzisiaj największych partii: PO i PiS i w wielu sondażach pojawia się też moje nazwisko - mówił premier. - I byłbym obłudnikiem, gdybym powiedział: kompletnie mnie to nie interesuje. Natomiast nie trzeba szczególnego zaufania do mnie by uwierzyć w to, co mówię: wolałbym przejść w jakimś sensie do historii Polski w tym zakresie, który jest mi dostępny, jako bardzo dobry premier, albo chociaż dobry premier, zrobić to, co do mnie dzisiaj należy, niż jako nieustannie ścigający się o zaszczyty człowiek - powiedział Tusk. Podkreślił, że "trzeba być zawsze odpowiedzialnym za to, co się robi w danym momencie".
Według premiera, "w wyborach prezydenckich w 2010 powinien wystąpić ktoś, kto będzie miał największe szanse do zbudowania harmonijnej sytuacji politycznej". "Dobrze gdyby prezydent, premier, większość w parlamencie potrafili solidarnie współpracować ze sobą" - mówił Tusk.
"Dzisiaj kluczowym problemem Polski jest zbudowanie takiego projektu politycznego, takiej sytuacji, takich relacji między głównymi politykami, aby współpraca między prezydentem, premierem, Sejmem, Senatem była na tyle zgodna, by uwzględniała fundamentalne interesy Polski" - podkreślił szef rządu.
- O tym, czy taką współpracę gwarantują dziś Lech Kaczyński, czy Donald Tusk rozstrzygają opinie ludzi. Co będzie w 2010 roku, gdy będziemy podejmowali decyzję o kandydowaniu w wyborach prezydenckich... Będziemy się też oczywiście kierować wyczuciem skuteczności. Ja nie muszę kandydować za wszelką cenę, ja marzenia polityczne swoje spełniłem - powiedział premier.Liczę na to, że moje spotkanie z szefem PiS Jarosławem Kaczyńskim dojdzie do skutku tuż po powrocie ze szczytu UE-Azja - zadeklarował premier Donald Tusk.
Tusk rozpoczyna we wtorek kilkudniową wizytę w Chinach. Będzie tam m.in. uczestniczył w rozmowach przywódców Azji i Europy w ramach tzw. Spotkania Azja-Europa (ASEM).
Szef rządu powiedział w poniedziałek w TVN, że będzie rozmawiał z Jarosławem Kaczyńskim m.in. o możliwości zmiany konstytucji. Kolejny raz powtórzył, że chce zmiany ustawy zasadniczej tak, by było jasne w czyich rękach jest władza. Sam jednak uchylił się od odpowiedzi, czy wolałby model prezydencki, czy kanclerski.
"Zróbmy takie zmiany, które uniemożliwią taką nieustanną kłótnię paraliżującą działania głównych ośrodków władzy, a ja się zgodzę z waszą (opozycji) propozycją - premier, albo prezydent" - podkreślił.
Pytany, dlaczego w Sejmie nie ma konkretnych projektów dotyczących tej sprawy oraz np. zmiany konstytucji, która umożliwiłaby wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych, premier odparł: "Ja mogę wprowadzać pod obrady pewne kwestie pod pewnym warunkiem, że mają cień szansy na powodzenie".
Tusk odniósł się też do propozycji zmian konstytucji jakich chce PiS. Złożony w Sejmie przez to ugrupowanie w zeszłym tygodniu projekt dotyczy ułatwienia dostępu do zawodów prawniczych, przymusowego leczenia pedofilów, poszerzenia dostępu do akt IPN oraz odebrania emerytur funkcjonariuszom aparatu bezpieczeństwa PRL.
"To są propozycje, które są wyłącznie licytacją polityczną, kto jest bardziej radykalny, nie są to propozycje, które mogą uleczyć polski ustrój" - ocenił Tusk.pap, keb