Wiceprzewodnicząca OPZZ Wiesława Taranowska zaznaczyła, że związki zawodowe były gotowe w każdej chwili rozmawiać z premierem Donaldem Tuskiem o emeryturach pomostowych.
Przewodniczący OPZZ Jan Guz poinformował rano, że związkowcy podejmują decyzję o rozpoczęciu czynnej akcji protestacyjnej, ponieważ premier nie zdecydował się na spotkanie z nimi w ministerstwie pracy.
Związkowcy zadeklarowali, że opuszczą ministerstwo pracy. Na godz. 8.30 zapowiedzieli konferencję prasową przed budynkiem resortu. Tymczasem premier czekał na związkowców w centrum Dialog.
W imieniu związku Jan Guz zaznaczył, że to ministerstwo pracy jest miejscem, w którym rząd powinien rozmawiać ze związkami zawodowymi. Dodał, że na spotkanie z szefem rządu nie zostali zaproszeni wszyscy związkowcy, a jedynie 3 przewodniczących organizacji związkowych.
Zdaniem wiceministra pracy Jarosława Dudy, gdyby związkowcy pojawili się w Centrum Dialog, mógłby to być dobry początek rozmów.
Związkowcy całą noc przebywali w ministerstwie pracy, gdzie czekali na premiera. Tymczasem Donald Tusk przybył o godz. 8 do Centrum Partnerstwa Społecznego Dialog, gdzie zapraszał przedstawicieli związków.Jestem rozczarowany postawą niektórych działaczy związkowych, bo nie widzimy po tamtej stronie gotowości do poważnej rozmowy - powiedział premier Donald Tusk, który od godz. 8 bezskutecznie oczekiwał w Centrum Dialog na spotkanie ze związkowcami, którzy od środy okupują ministerstwo pracy.
Przedstawiciele FZZ, OPZZ i NSZZ "Solidarność" pozostali w ministerstwie po tym, jak po raz kolejny w Komisji Trójstronnej nie doszło do porozumienia w sprawie rządowego projektu ustawy o emeryturach pomostowych.
"Demokracja to jest taki ustrój, w którym mniejszość nie może i nie powinna terroryzować większości" - podkreślił premier. Dodał, że dialog społeczny w sprawie emerytur pomostowych był głębszy niż wymagają tego jakiekolwiek standardy.
Tusk przypomniał też, że zostało już tylko kilka tygodni, by taką ustawę przeprowadzić, w przeciwnym razie od 1 stycznia 2009 r. nikt z tych emerytur nie będzie mógł skorzystać.
Wicepremier Waldemar Pawlak przypomniał, że kolejne spotkanie Komisji Trójstronnej w Centrum Dialog odbędzie się 14 listopada.
Na wyciągniętą do dialogu rękę, premier odpowiedział wypowiedzeniem wojny - mówił przewodniczący NSZZ "Solidarność" Janusz Śniadek na konferencji prasowej przed ministerstwem pracy i polityki społecznej.Związkowcy wcześniej opuścili budynek resortu, w którym spędzili całą noc. Na premiera czekało tam ponad 30 przedstawicieli OPZZ, FZZ i "Solidarności".
Premier Donald Tusk od godziny 8 w czwartek czekał na przedstawicieli central związkowych w Centrum Partnerstwa Społecznego Dialog, ale ci na zaproszenie szefa rządu odpowiedzieli odmownie.
Zdaniem związkowców, nie pozostaje im nic innego jak organizowanie protestów społecznych. Ich rozpoczęcie zapowiadają na 5 listopada.
Zdaniem wicemarszałka Sejmu Stefana Niesiołowskiego (PO), akcja związkowców - którzy do rana okupowali ministerstwo pracy - była całkowicie polityczna i nie miała żadnego racjonalnego uzasadnienia."Działania tych związkowców szkodzą Polsce" - podkreślił Niesiołowski.
Przedstawiciele FZZ, OPZZ i NSZZ "Solidarność" pozostali w ministerstwie po tym, jak po raz kolejny w Komisji Trójstronnej nie doszło do porozumienia w sprawie rządowego projektu ustawy o emeryturach pomostowych. Związkowcy domagali się spotkania z premierem, nie przyjęli jednak zaproszenia do Centrum Dialog, chcieli, by premier przyjechał do resortu pracy.
Na konferencji przed gmachem resortu pracy związkowcy poinformowali, że - skoro premier nie zechciał z nimi rozmawiać w ministerstwie - to 5 listopada rozpoczną "dialog w innej formie" i zapowiedzieli protest przed Sejmem.
"Premier w żadnym przypadku nie powinien ustępować związkowcom. Rozmawiać trzeba, ale nie pod szantażem strajków i wystąpień. Tym ludziom nie można ustąpić, bo działają wbrew podstawowym interesom państwa polskiego" - podkreślił polityk Platformy.
Zdaniem Niesiołowskiego, NSZZ "S" - poprzez swoje działania - dąży do sparaliżowania finansów publicznych. "To niesłychany egoizm, jak oni śmią mówić, że są większością? Na jakiej podstawie?" - pytał.
Jak ocenił, na czele "S" stoją ludzie, którzy nie mają nic wspólnego - poza nazwą - z wielką "Solidarnością".
Wicemarszałek zauważył też, że za rządów PiS "Solidarność" nie robiła takich akcji. "Janusz Śniadek (szef Solidarności) robi PiS kampanię polityczną, to on nakręca te protesty" - podkreślił.
Wiceszef klubu Platformy Grzegorz Dolniak powiedział PAP, że jest zdziwiony radykalizacją stanowiska strony związkowej. Jak dodał, konsultacje społeczne są prowadzone w Centrum Dialog. "To rutynowa praktyka, a nie wybieg premiera" - podkreślił.
"Potrzebna jest elastyczność i wola kompromisu. Związkowcy nie do końca są zainteresowani dialogiem, a raczej manifestacją swojego stanowiska, które jest niewzruszone" - uważa Dolniak.
Według Pawła Grasia (PO) nieprawdziwe są zarzuty opozycji jakoby rząd Donalda Tuska nie prowadził dialogu społecznego. "Od wielu lat nie mieliśmy takiego zaangażowania strony rządowej w negocjacje, rozmowy, szukanie kompromisu" - ocenił.
Jak dodał, rząd nie jest zamknięty na argumenty. "Wręcz przeciwnie, potrafi - jeśli propozycje są dobrze uargumentowane - zmieniać swoje zdanie" - mówił Graś.
pap, keb