[[mm_1]]"Zaprzeczam, by jakaś wielka liczba zwierząt mogła zostać przepuszczona za granicę bez badań przez tego jednego lekarza" - powiedział na konferencji prasowej minister rolnictwa Marek Sawicki. Minister zaznaczył, że jeden przyłapany weterynarz nie może psuć opinii wszystkim uczciwie pracującym.
Sawicki zapewnił, że krajowe inspekcje pomiędzy sobą wymieniają się informacjami dotyczącymi nieprawidłowości w dokumentach. "My również codziennie stwierdzamy jakieś nieprawidłowości w dokumentacji, czy jakości produktów wwożonych do Polski i informacje o tym kierujemy do poszczególnych krajów, nie do mediów" - dodał.
Główny Lekarz Weterynarii Janusz Związek poinformował, że lekarz pełnił funkcję od czerwca 2007 r. Przyznał, że miał informacje o jego zatrzymaniu 19 października, jednak był związany tajemnicą śledztwa. Zapewnił też, że kraje, do których eksportowane były zwierzęta, poinformowano już o nieprawidłowościach. Strona polska zapewniła, że zwierzęta nie były chore.
[[mm_2]]Związek wyjaśnił, że powiatowy lekarz weterynarii wystawia świadectwa dla zwierząt ze swojego powiatu. Jeśli na jego terenie znajduje się firma, która pośredniczy w handlu lub eksportuje zwierzęta hodowane gdzie indziej, to te zwierzęta i tak posiadają świadectwa ze swojego powiatu.
Również Komisja Europejska stoi na stanowisku, że wykryty przez polskie władze przypadek nie może rzutować na cały system kontroli weterynaryjnych w Polsce. Nie ma mowy o wprowadzeniu embarga na polskie mięso, skoro polskie władze zrobiły to, co do nich należało.
"Komisja Europejska jest zadowolona, że dochodzenie przeprowadzone przez polskie władze umożliwiło zidentyfikowanie osób odpowiedzialnych" - powiedziała PAP odpowiadająca za sprawy zdrowia rzeczniczka Nina Papadulaki.
"KE jest przekonana, że przez polskie władze zostaną podjęte odpowiednie działania" - dodała, przypominając, że nałożenie sankcji za złamanie przepisów dotyczących wprowadzania żywności na rynek jest obowiązkiem polskich władz - jak przewiduje to unijne prawo.
Zgodnie z unijnymi przepisami, weterynarze nie mają prawa wystawiać certyfikatów dotyczących zwierząt albo mięsa, którego nie przebadali ani nie skontrolowali; zakazane jest podpisywanie certyfikatów in blanco, albo niepełnych. Do krajów członkowskich należy zapobieganie nadużyciom w tym zakresie oraz ich ściganie. W szczególności, unijne prawo zezwala na zawieszenie na czas przeprowadzenia śledztwa uprawnień dla osób, które mogły dopuścić się fałszerstw.
Temistokles Brodowski z CBA potwierdził, że przed trzema tygodniami biuro zatrzymało lekarza weterynarii z Pruszkowa. Odmówił podania szczegółów. Również prokuratura nie chciała podać więcej informacji. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Mateusz Martyniuk ujawnił jedynie, że lekarz usłyszał zarzut przyjęcia korzyści majątkowej.
Według TVP Info, śledztwo CBA rozpoczęło się po zatrzymaniu transportu 200 cieląt do Holandii. Niektóre z nich były wycieńczone, a kilkadziesiąt nie miało świadectw zdrowia. Bydło wysyłała firma z Grodziska Mazowieckiego, a łapówki miała wręczać właścicielka firmy. Lekarz miał dostawać po kilka złotych za każde nieprzebadane zwierzę, łącznie ponad 300 tys. zł. Również właścicielka miała usłyszeć zarzuty.
pap, em