Żelazowski jest oficerem BOR, członkiem ochrony prezydenta i Lech Kaczyński dobrze go zna. "Pan prezydent zgodził się na zastępstwo Żelazowskiego za Olszowca tylko do czasu wyjaśnienia sprawy" - podkreślił anonimowy informator.
Żelazowski będzie pełnił obowiązki szefa prezydenckiej ochrony także podczas rozpoczynającej się w niedzielę wizyty prezydenta w Azji.
Dowódcę ochrony prezydenta ppłk. Krzysztofa Olszowca zawiesił w czynnościach służbowych szef Biura Ochrony Rządu gen. brygady Marian Janicki w związku z niedzielnym incydentem w Gruzji z udziałem polskiego prezydenta.
W czwartek po południu Lech Kaczyński oświadczył, że w związku z zawieszeniem Olszowca nie chce opieki Biura Ochrony Rządu podczas przyszłotygodniowej wizyty w Azji, bo - jak mówił - "musi mieć tych ludzi, którym bezwzględnie ufa".
Z kolei szef MSWiA Grzegorza Schetyna powiedział w czwartek wieczorem, że według jego wiedzy prezydent zaakceptował oficera, który będzie pełnił obowiązki szefa prezydenckiej ochrony. Zapewnił też, że prezydent będzie ochraniany podczas przyszłotygodniowej wizyty w Azji.
Schetyna zaznaczył przy tym, że szanuje emocjonalną wypowiedź prezydenta na temat Olszowca, ponieważ Lech Kaczyński od wielu lat współpracuje z tym oficerem. "Jestem przekonany, że po tych pierwszych emocjach sytuacja się uspokoi i będziemy mogli mówić, że prezydent dalej jest chroniony w sposób profesjonalny, lepszy niż to, co widzieliśmy w Gruzji" - dodał.
W niedzielę w Gruzji konwój samochodów z prezydentami Lechem Kaczyńskim i Micheilem Saakaszwilim został zatrzymany przy granicy z Osetią Południową. Rozległy się strzały. Nikomu nic się nie stało. Prezydenci, którzy jechali z Tbilisi do jednego z osiedli przy granicy z Osetią Płd. (był to nieplanowany wcześniej punkt wizyty Lecha Kaczyńskiego), zawrócili do stolicy Gruzji.
ND, PAP, keb