Rozpoczęła się awantura o powołanie kolejnej sejmowej komisji śledczej. Tym razem miałaby ona wyjaśnić głośną sprawę porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika.
"PiS żeruje na ogromnej tragedii ludzkiej" - powiedział w TVN24 senator PO Tomasz Misiak, twierdząc, że wniosek o speckomisję jest niepotrzebny. Gdyby role się odwróciły i PiS był przy władzy, a PO w opozycji, to ona dziś optowałaby za komisją, a Prawo i Sprawiedliwość twierdziłoby, że komisja śledcza nie ma sensu.
Bowiem niezależnie od tego, która opcja aktualnie jest przy władzy organa ścigania w większości spraw działają fatalnie, a komisja obnażyłaby tę smutną prawdę przed społeczeństwem, które na razie tylko ją podejrzewa.
Ciekawa rzecz, że w wolnej, demokratycznej Polsce nie udało się wyjaśnić żadnej głośnej zbrodni, ani tych z czasów PRL, ani nowszych, których dopuszczono się za czasów III RP. Śledztwo w sprawie śmierci księdza Jerzego Popiełuszki utknęło w martwym punkcie, mimo że zmieniają się prokuratorzy. Niewyjaśnione pozostały sprawy zabójstw księży z 1989 roku. Mimo oczywistych dowodów (odciski palców, uszkodzenia ciała, zeznania świadków) prokuratorzy twierdzili, że zgony nastąpiły z przyczyn naturalnych.
Z nowszych zbrodni nie udało się zidentyfikować ani sprawców ani zleceniodawców zabójstwa ministra Jacka Dębskiego, ani szefa Ośrodka Studiów Wschodnich Marka Karpa. Największą porażką polskich służb jest niewyjaśniona dotąd sprawa zabójstwa byłego komendanta głównego Policji - Marka Papały. Szef policji ginie od strzału pod swoim domem, przez 10 lat nikomu nie udaje się postawić w tej sprawie zarzutu - jakby chodziło o kradzież marchewki z osiedlowego bazaru. Niestety najlepiej ilustruje ona „sprawność" działania polskich organów ścigania.
Ewentualna komisja badająca sprawę Olewnika wykaże to, co wszyscy wiemy od lat: organa ścigania są sparaliżowane, skorumpowane, opieszałe i manipulowane przez "wpływowych", zakulisowych "nieznanych sprawców" - tak silnych, że mogą nie bać się prokuratur, sądów i służb. I to niezależnie od tego czy rządzą środowiska postkomunistyczne czy postsolidarnościowe różnych odcieni. Wywlekanie tego na światło dzienne nie zmieni tej sytuacji. Poprawić to może tylko weryfikacja prokuratorów i wyrzucenie tych, którzy mataczyli, podejmowali ewidentnie błędne decyzje lub wprost szkodzili śledztwu.
Komisja śledcza może to jedynie z całą ostrością uświadomić społeczeństwu, jak to było z tzw. komisją Rywina. I dlatego wydaje się jak najbardziej potrzebna, o ile społeczeństwo jeszcze nie stępiało na rewelacje kolejnych komisji.
Bowiem niezależnie od tego, która opcja aktualnie jest przy władzy organa ścigania w większości spraw działają fatalnie, a komisja obnażyłaby tę smutną prawdę przed społeczeństwem, które na razie tylko ją podejrzewa.
Ciekawa rzecz, że w wolnej, demokratycznej Polsce nie udało się wyjaśnić żadnej głośnej zbrodni, ani tych z czasów PRL, ani nowszych, których dopuszczono się za czasów III RP. Śledztwo w sprawie śmierci księdza Jerzego Popiełuszki utknęło w martwym punkcie, mimo że zmieniają się prokuratorzy. Niewyjaśnione pozostały sprawy zabójstw księży z 1989 roku. Mimo oczywistych dowodów (odciski palców, uszkodzenia ciała, zeznania świadków) prokuratorzy twierdzili, że zgony nastąpiły z przyczyn naturalnych.
Z nowszych zbrodni nie udało się zidentyfikować ani sprawców ani zleceniodawców zabójstwa ministra Jacka Dębskiego, ani szefa Ośrodka Studiów Wschodnich Marka Karpa. Największą porażką polskich służb jest niewyjaśniona dotąd sprawa zabójstwa byłego komendanta głównego Policji - Marka Papały. Szef policji ginie od strzału pod swoim domem, przez 10 lat nikomu nie udaje się postawić w tej sprawie zarzutu - jakby chodziło o kradzież marchewki z osiedlowego bazaru. Niestety najlepiej ilustruje ona „sprawność" działania polskich organów ścigania.
Ewentualna komisja badająca sprawę Olewnika wykaże to, co wszyscy wiemy od lat: organa ścigania są sparaliżowane, skorumpowane, opieszałe i manipulowane przez "wpływowych", zakulisowych "nieznanych sprawców" - tak silnych, że mogą nie bać się prokuratur, sądów i służb. I to niezależnie od tego czy rządzą środowiska postkomunistyczne czy postsolidarnościowe różnych odcieni. Wywlekanie tego na światło dzienne nie zmieni tej sytuacji. Poprawić to może tylko weryfikacja prokuratorów i wyrzucenie tych, którzy mataczyli, podejmowali ewidentnie błędne decyzje lub wprost szkodzili śledztwu.
Komisja śledcza może to jedynie z całą ostrością uświadomić społeczeństwu, jak to było z tzw. komisją Rywina. I dlatego wydaje się jak najbardziej potrzebna, o ile społeczeństwo jeszcze nie stępiało na rewelacje kolejnych komisji.