Na przełomie 2007 i 2008 r. nowe szefostwo ABW przeprowadziło wewnętrzną kontrolę. Wtedy właśnie odkryto, że politycy rządu PiS dostali wykaz tajnych współpracowników UOP. ABW złożyła w tej sprawie zawiadomienie o przestępstwie ujawnienia tajemnicy państwowej przez ówczesnego szefa ABW Witolda Marczuka. Sprawie nadano klauzulę tajności.
J.Kaczyński, komentując te informacje w czwartkowych "Sygnałach Dnia", zaprzeczył ich prawdziwości. "To jest nieprawda. Po prostu nikt wydawał polecenia przygotowania takiego audytu i tego rodzaju audytu nie było. Nikt mi takiej informacji nie przekazywał" - powiedział były premier.
"Ktoś to sobie wyssał z palca" - dodał J.KaczyńskiRównież poseł Prawa i Sprawiedliwości Zbigniew Wassermann zaprzeczył, że otrzymał z ABW listę tajnych współpracowników UOP z początku lat 90.
"Chcę stanowczo zaprzeczyć, że taki fakt miał miejsce. Nikt nigdy mi nie przedstawił takiej listy" - mówił b. koordynator ds. służb specjalnych na konferencji prasowej w Sejmie.
Zdaniem Wassermanna, mogła zajść uzasadniona sytuacja popełnienia przestępstwa, polegająca na "zawiadomieniu organów ścigania o przestępstwie, które nie zostało popełnione". "Deklaruję, że w tym zakresie złożę zawiadomienie do prokuratury" - zapowiedział.
Jak dodał, 21 grudnia upływa termin ważności jego certyfikatu dostępu do informacji niejawnych, a w czwartek ma nastąpić zmiana przewodniczącego sejmowej komisji ds. służb specjalnych, którym - podkreślił - powinien "według reguł w niej panujących" zostać właśnie on. Według posła PiS "są przesłanki" by sądzić, że ujawnienie informacji o liście b. współpracowników UOP to akcja mająca na celu uniemożliwienie mu kierowania komisją.
pap, keb