Przetarg nie odbył się, żeby - jak mówił Klich - uniknąć błędów jego poprzedników. "Jak ten (błąd), który sprawia, że muszę w tej chwili zaakceptować przetarg na zakup rakiet dla naszej Marynarki Wojennej, produkowanych przez innego producenta niż te, które już są dostarczane na potrzeby tej samej, naszej Marynarki Wojennej. W związku z tym w Marynarce Wojennej będziemy mieć co najmniej dwa nowe typy rakiet" - mówił Klich.
Minister dodał, że nie można sobie pozwolić "na identyczną głupotę" w siłach powietrznych, w których już mamy 12 Bryz. "Dokupowanie czegokolwiek innego co by nie było Bryzą, byłoby kompletnym absurdem. A ja w wojsku nie będę tolerował absurdów"- dodał szef MON.
Sprawę opisała czwartkowa Rzeczpospolita. Wg informacji gazety, kilka dni temu MON kupił 12 samolotów Bryza M28. Za 635 mln zł PZL Mielec, należący do amerykańskiego koncernu Unitet Technologies Holdings, dostarczy armii samoloty w ciągu sześciu lat. Transakcja budzi zastrzeżenia członka sejmowej Komisji Obrony Narodowej Ludwika Dorna i wojskowych ekspertów.
"Rz" powołuje się na pismo, które Dorn wysłał w środę w tej sprawie do premiera Tuska. "Pozwalam sobie zaprzątnąć uwagę Pana Premiera tą sprawą, gdyż udzielona mi przez ministra Bogdana Klicha odpowiedź nosi znamiona próby ukrycia pewnych faktów związanych ze wspomnianą transakcją" - napisał Dorn.
Jego zastrzeżenia budzi to, że zakupu Bryz nie przewidziano w zatwierdzonych "Planach modernizacji technicznej Sił Zbrojnych RP w latach 2008-2009". Decyzję o transakcji podjęto bez przetargu. Mielec dostanie 52 mln zł za samolot. Dwa lata temu MON kupiło pięć samolotów Bryza za 136 mln zł, a więc blisko dwukrotnie taniej - podkreśla Dorn.
Nie przeprowadzono wyboru typu samolotu z kilku ofert, ponieważ M28 w różnych odmianach znajduje się już na wyposażeniu Sił Powietrznych i Marynarki Wojennej - napisał rzecznik MON Robert Rochowicz w komunikacie.
Rochowicz wyjaśnia, że zakup Bryz jest uwzględniony w planie rozwoju Sił Zbrojnych na lata 2009-2018. Według niego nie można też porównywać w prosty sposób cen samolotów kupionych w 2001 r. z "bardzo ubogim pakietem wyposażenia dodatkowego" do cen maszyn, który zostaną dostarczone w 2014 r. "z zamontowanymi wszelkimi możliwymi nowinkami technicznymi, z ujętym w umowie symulatorem, bogatym pakietem części zamiennych i aparatury kontrolno- pomiarowej."
Według komunikatu rzecznika MON, cena jednostkowa Bryzy wyniesie nieco ponad 40 mln zł według przelicznika cen w roku 2014. "Wynika to z faktu, że w cenie kontaktu - 635 mln złotych - ok. 100 mln to koszty zakupu m.in. symulatora, bogatego pakietu części zamiennych, zestawów aparatury kontrolno-pomiarowej dla kilku lotnisk wojskowych oraz szkolenia załóg" - napisał Rochowicz.
MON podkreśla, że informacja o tym, że nowy kontrakt zostanie podpisany była znana mniej więcej od roku, natomiast szacunkowa wartość kontraktu znana jest opinii publicznej od mniej więcej pół roku.
Zakup samolotów Bryza bez przetargu był zrozumiały, skoro chodziło o kontynuację zakupów konkretnego typu - ocenia redaktor naczelny "Nowej Techniki Wojskowej" Andrzej Kiński. Jego zdaniem zastrzeżenia można mieć do rozbudowanego wyposażenia elektronicznego samolotów.
"Jeśli chodzi o sposób pozyskania, to w sytuacji, gdy MON chce kupić konkretny typ sprzętu kontynuując zakupy z lat ubiegłych, trudno organizować przetarg, skoro jest jeden producent, w dodatku polski" - powiedział Kiński. Zaznaczył, że wprawdzie PZL Mielec należą do amerykańskiego koncernu, ale podatki płacą w Polsce.
Dodał, że organizowanie przetargu w tej sytuacji mogłoby przynieść nieprzewidziane skutki - np. wprowadzenie do wojska zupełnie nowego typu samolotu, wymagającego nowego zaplecza logistycznego i szkoleń.
"Jeśli samoloty mają być używane w warunkach pokojowych, w Polsce i bliskiej zagranicy, to wątpliwości budzi wyposażenie ich w rozbudowane środki walki elektronicznej i przeciwdziałania atakom. Ale jeśli miałyby być używane w misjach ekspedycyjnych we współdziałaniu z jednostkami specjalnymi, wtedy wyposażenie to jest uzasadnione. Podobnie w wersji do przewożenia VIP-ów, gdyby samoloty miały ich przewozić nad niebezpiecznymi rejonami" - zaznaczył Kiński.
Odnosząc się do zarzutu wygórowanej ceny Kiński powiedział, że kiedyś płatowce były tańsze, ale do ich montażu wykorzystywano wcześniej wyprodukowane elementy. "Dziś ceny są w pełni rynkowe. Gdyby Polska miała kupić samoloty za granicą, przypuszczam, że cena byłaby podobna, choć nie zaszkodzi kolejny raz przyjrzeć się kalkulacji, na podstawie której samoloty są nabywane" - dodał.
"Tego typu samoloty sa potrzebne do transportu wewnątrz kraju na szczeblu eskadr i baz lotniczych oraz do szkolenia; argument, że są pilniejsze potrzeby nie do końca przekonuje, tym bardziej, że o zakupie mówiło się od dawna" - dodał Kiński.
ND, PAP