Dokumentami legalizacyjnymi posługują się funkcjonariusze ABW, gdy podczas tajnych akcji przybierają fałszywą tożsamość.
Zarządzenie J. Kaczyńskiego precyzowało zasady "brakowania", czyli oceny przydatności dokumentacji niearchiwalnej do celów praktycznych i wydzielenie dokumentacji nieprzydatnej, która podlega niszczeniu. O wydaniu zarządzenia 23 października 2007 r. - dwa dni po przegranych przez PiS wyborach - jako pierwsza podała PAP.
Po tym "Gazeta Wyborcza" napisała, że może to być sposób dla ABW na pozbycie się dowodów nielegalnych operacji służb specjalnych, np. z operacji CBA w resorcie rolnictwa, bo zarządzenie pozwala niszczyć na bieżąco i praktycznie bez śladu dokumenty legalizacyjne.
"Nie wydawałem żadnych poleceń dotyczących niszczenia dokumentów ABW. Podpisałem rozporządzenie, które było uzgodnione, zaopiniowane przez komisję ds. służb specjalnych" - mówił wtedy J. Kaczyński. Wytoczył on wydawcy "GW" proces, żądając przeproszenia go i wpłaty 50 tys. zł na cel społeczny. Jego zdaniem artykuł pt. "Co tam niszczą w ABW" zawierał sugestie, że mógł popełnić przestępstwo w sprawie zarządzenia.
W październiku 2008 r. Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że była to krytyka prasowa w granicach prawa i oddalił pozew. "Sąd nie stwierdził, by przekroczono granice krytyki i naruszono dobra osobiste powoda. Politycy powinni się godzić z ryzykiem krytyki ze strony mediów" - dodał sąd. Adwokat J. Kaczyńskiego zapowiedział apelację. J. Kaczyński ośmieszył się, podając do sądu wolne media - mówił prawnik Agory mec. Piotr Rogowski.
Ustawa o ABW stanowi, że materiały uzyskane przez ABW w drodze "kontroli operacyjnej" (podsłuch, podgląd itp.), które "nie są istotne dla bezpieczeństwa państwa lub nie stanowią informacji potwierdzających zaistnienie przestępstwa, podlegają niezwłocznemu, protokolarnemu, komisyjnemu zniszczeniu".ab, pap