Są rzeczy na niebie i ziemi, o których nie śniło się nawet filozofom – pisał William Shakespeare. Jedną z nich jest metamorfoza prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
Oglądając transmisje telewizyjne z kongresu Prawa i Sprawiedliwości, można było trzeć oczy ze zdumienia, słuchając pięknych i wzniosłych słów Jarosława Kaczyńskiego, pozbawionych osobistych złośliwości pod adresem konkurentów, epitetów i insynuacji. Prezes PiS nie mówił o "dwóch twarzach Tuska", "wilczych kłach Platformy Obywatelskiej", "dziewczynkach wytrzymujących tortury Gestapo. Nie było podziału na "oni", którzy stoją tam, gdzie stało ZOMO i "my", którzy bronimy państwa i jesteśmy dla niego ostatnią szansą.
Jarosław Kaczyński był jak odmieniony. Po raz pierwszy publicznie, przez nikogo nie naciskany przeprosił polską inteligencję za obraźliwe słowa, które pod jej adresem kierowali różni działacze PiS. Odwoływał się do celów, które łączą wszystkich Polaków, do wspólnych trosk i problemów. Zapowiadał, że dla budowy lepszej i silniejszej Polski jego partia będzie gotowa współpracować z każdym, bez względu na polityczne i personalne animozje. Nie było wielu wystąpień, w trakcie których prezes PiS przemawiał w taki sposób.
Jarosław Kaczyński przeszedł metamorfozę. Z człowieka walki stał się człowiekiem dialogu. Ostry, cięty język zastąpił bardziej wyważonymi wypowiedziami. Czyżby pomogły szkolenia prowadzone przez Marka Kochana? A może prezes PiS zrozumiał, że nie może antagonizować, zwalczać, dzielić i obrażać. Może pojął, że prawdziwy mąż stanu, za jakiego pragnie uchodzić, musi wznosić się ponad polityczne podziały i dla dobra kraju znajdować wspólny język nawet ze swoimi przeciwnikami.
Jedno jest pewne: Jarosław Kaczyński zrozumiał swoje błędy. Zrozumiał, że jego agresja słowna do niczego nie prowadzi. Wyciągnął z tego wnioski i poprawia swój wizerunek, co zapowiada także większą otwartość jego partii. Teraz prawdopodobnie walka między PO i PiS będzie bardziej wyrównana.
Jarosław Kaczyński był jak odmieniony. Po raz pierwszy publicznie, przez nikogo nie naciskany przeprosił polską inteligencję za obraźliwe słowa, które pod jej adresem kierowali różni działacze PiS. Odwoływał się do celów, które łączą wszystkich Polaków, do wspólnych trosk i problemów. Zapowiadał, że dla budowy lepszej i silniejszej Polski jego partia będzie gotowa współpracować z każdym, bez względu na polityczne i personalne animozje. Nie było wielu wystąpień, w trakcie których prezes PiS przemawiał w taki sposób.
Jarosław Kaczyński przeszedł metamorfozę. Z człowieka walki stał się człowiekiem dialogu. Ostry, cięty język zastąpił bardziej wyważonymi wypowiedziami. Czyżby pomogły szkolenia prowadzone przez Marka Kochana? A może prezes PiS zrozumiał, że nie może antagonizować, zwalczać, dzielić i obrażać. Może pojął, że prawdziwy mąż stanu, za jakiego pragnie uchodzić, musi wznosić się ponad polityczne podziały i dla dobra kraju znajdować wspólny język nawet ze swoimi przeciwnikami.
Jedno jest pewne: Jarosław Kaczyński zrozumiał swoje błędy. Zrozumiał, że jego agresja słowna do niczego nie prowadzi. Wyciągnął z tego wnioski i poprawia swój wizerunek, co zapowiada także większą otwartość jego partii. Teraz prawdopodobnie walka między PO i PiS będzie bardziej wyrównana.