Związkowcy, którzy ponad 60 autobusami dotarli do Rzeszowa, protestowali najpierw pod budynkiem Rzeszowskiego Zakładu Energetycznego, potem przeszli pod Podkarpacki Urząd Wojewódzki.
Wysokie ceny prądu, zdaniem właścicieli największych zakładów pracy w Stalowej Woli - m.in. Huty Stalowa Wola, Zakładu Zespołów Napędowych i Huty Stali Jakościowych - mogą spowodować zwolnienia setek osób. Związkowcy postanowili walczyć o obniżkę cen. Zawiązali Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjny.
Przedstawiciele manifestujących związkowców przekazali zarządowi Rzeszowskiego Zakładu Energetycznego stanowisko odnośnie wysokich cen prądu dla przedsiębiorstw (od stycznia prąd zdrożał nawet o 40 proc.).
Jak powiedział przewodniczący Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjnego Henryk Szostak, związkowcy liczą, że ceny zostaną obniżone, co pomoże zakładom, które są w złej sytuacji z powodu kryzysu.
"Jeśli nic się nie zmieni, to biada nam wszystkim. To będzie desperacja. Mam nadzieję, że manifestacja uświadomi rządowi, że nie ma żartów z kryzysem. Tu nie trzeba zaciskać pasa, ale walczyć z kryzysem" - dodał Szostak.
Wśród protestujących była także grupa pracowników z Zakładu Zespołów Mechanicznych; w ubiegły piątek zarząd tej spółki złożył do sądu wniosek o upadłość. Jeden z pracowników tego zakładu Marian Chodorek powiedział dziennikarzom, że po stracie pracy "musi iść kraść", bo nie ma innego wyjścia.
Związkowcy protestowali również przed Podkarpackim Urzędem Wojewódzkim, gdzie Szostak odczytał petycje manifestujących związkowców. Następnie przedstawiciele związkowców przekazali dokument wicewojewodzie podkarpackiej Małgorzacie Chomycz.
Związkowcy domagają się od rządu zdecydowanych kroków w walce z kryzysem: m.in. wycofania podwyżki cen energii elektrycznej; wprowadzenie w trybie natychmiastowym programów pomocowych chroniących przed skutkami kryzysu przedsiębiorstwa i pracowników, pomocy dla pracowników ZZM.
"Dajemy wojewodzie 10 dni na odpowiedź na nasze postulaty na piśmie. Mam nadzieję, że pani wojewoda przekaże rządowi naszą petycję. Jeśli odpowiedzi nie będą po naszej myśli, wiemy co będziemy musieli zrobić" - powiedział Szostak po wyjściu z gabinetu wicewojewody.
W proteście wziął udział także prezydent Stalowej Woli Andrzej Szlęzak. "Nie damy sobie przypiąć żadnej politycznej łatki. Walczymy o miejsca pracy i byt miasta" - powiedział.
Na czele manifestacji protestujący nieśli czarną trumnę z napisem "Przemysł Stalowej Woli", pod koniec demonstracji podpalili ją. Na transparentach widniały napisy: "Chcemy pracować, a nie manifestować", "Miały być cuda, wyszła obłuda", "Porażeni prądem". Protestujący wznosili okrzyki: "złodzieje". Zarówno pod Rzeszowskim Zakładem Energetycznym, jak i urzędem wojewódzkim wybuchały petardy. W manifestacji udział wzięło od 3 do 4 tys. osób.
"Manifestacja odbyła się bez zakłóceń, a protest związkowców zabezpieczało 300 policjantów" - powiedziała Marta Tabasz z zespołu prasowego podkarpackiej policji w Rzeszowie.
ND, PAPPitbul: pies na polityków. Nowy portal rozrywkowy zaprasza!