Tymczasem Tusk powiedział we wtorek, że pozostawia rządowy samolot do dyspozycji prezydenta, bo sam wyrusza z Warszawy w piątek. Jak mówił, w piątek, sobotę i w niedzielne przedpołudnie - poprzedzające brukselski szczyt - ma zaplanowane spotkania z europejskimi politykami.
Wyjaśnił, że w piątek ma spotkać się kanclerz Niemiec Angelą Markel; w sobotę - mówił - chciałby rozmawiać "z kilkoma innymi politykami europejskimi". Z kolei w niedzielę rano Tusk spotyka się z szefami rządów państw grupy wyszehradzkiej oraz Litwy, Łotwy, Estoni, Rumuni, Bułgarii. W tym spotkaniu ma także uczestniczyć przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso.
"Zostawiam do dyspozycji pana prezydenta ten samolot i będę prawdopodobnie cały czas w trasie. Niewykluczone, że spotkamy się w niedzielę w Brukseli" - powiedział premier.
Tusk zaznaczył też, że strona polska poinformowała już czeską prezydencję, że na szczyt wybiera się nie tylko premier, ale także prezydent. Zapewnił, że rząd "podejmie starania", by to zgłoszenie zostało uwzględnione, również jeśli chodzi o liczbę miejsc przeznaczonych dla polskiej delegacji przy stole obrad.
Wyjaśnił, że Czesi planowali - ze względu na nieformalny charakter szczytu - że każda delegacja będzie miała jedno miejsce przy stole. Podkreślił jednak, że Polska nie jest jedynym krajem, który będzie reprezentowany przez premiera i prezydenta.
Zaplanowany na 1 marca szczyt UE ma dotyczyć kryzysu gospodarczego.ab, pap