Czeka nas kolejna, wątpliwa rozrywka, w dodatku ubarwiona ostrym, ciętym językiem i kolejnymi, pikantnymi wypowiedziami. Oto bowiem na sali sądowej stają przeciwko sobie Stefan Niesiołowski z PO i prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Kaczyński domaga się przeprosin i wpłaty 10 tysięcy na cele charytatywne. Chodzi o wypowiedź Niesiołowskiego, że książka Piotra Gontarczyka i Sławomira Cenckiewicza powstała z inspiracji Kaczyńskiego.
Wynik tego procesu nie ma żadnego znaczenia. Nieistotne czy sąd rację przyzna Niesiołowskiemu czy Kaczyńskiemu. Tak samo nieistotne jest to który z nich będzie przepraszał drugiego, o ile w ogóle. Bardziej istotne jest to, że proces ten pokazuje jak nisko upadł poziom naszych polityków.
Z jednej strony prezes PiS miał prawo poczuć się urażony twierdzeniami Niesiołowskiego. Z drugiej strony obaj są politykami, więc do publicznej krytyki powinni być przyzwyczajeni. Z trzeciej strony inspirowanie publikacji IPNowskich to nic złego, więc ciężko mówić, że Niesiołowski - przypisując to Kaczyńskiemu - obraził go. Z czwartej strony Niesiołowski może się bronić, że wypowiadał interpretację faktów, a to mu wolno. Do tego dochodzi problem wolności słowa. Sąd więc będzie musiał się głowić nad wyrokiem w tej sprawie, a cokolwiek wymyśli to i tak zostanie poddane krytyce. Z punktu widzenia standardów politycznych, procesu tego w ogóle nie powinno być.
Kaczyński i Niesiołowski sprawiają wrażenie, jakby żyli w jakimś wyimaginowanym świecie z wyimaginowanymi problemami. W Polsce szaleje kryzys gospodarczy, mamy problemy z przygotowaniem Euro 2012, rośnie bezrobocie, przestępczość, a obaj panowie, zamiast się tym przejmować i działać dla poprawy sytuacji w Polsce, angażują się w bzdurne procesy. Obaj sa politykami i wiedzą, że politycy podlegają publicznej krytyce. Powinni mieć grube skóry i krytyką się nie przejmować. Powinni też ciężką pracą pozbawiać krytykę merytorycznych podstaw (jak czynił to śp. prof. Religa). Zamiast tego, kłócą się na poziomie niższym niż dzieci w piaskownicy, obrażają i używają inwektyw. A gdy i tego mało, za te inwektywy się pozywają do sądu. Może czas spędzony w sali sądowej warto byłoby poświęcić na pracę dla Polski.
Wynik tego procesu nie ma żadnego znaczenia. Nieistotne czy sąd rację przyzna Niesiołowskiemu czy Kaczyńskiemu. Tak samo nieistotne jest to który z nich będzie przepraszał drugiego, o ile w ogóle. Bardziej istotne jest to, że proces ten pokazuje jak nisko upadł poziom naszych polityków.
Z jednej strony prezes PiS miał prawo poczuć się urażony twierdzeniami Niesiołowskiego. Z drugiej strony obaj są politykami, więc do publicznej krytyki powinni być przyzwyczajeni. Z trzeciej strony inspirowanie publikacji IPNowskich to nic złego, więc ciężko mówić, że Niesiołowski - przypisując to Kaczyńskiemu - obraził go. Z czwartej strony Niesiołowski może się bronić, że wypowiadał interpretację faktów, a to mu wolno. Do tego dochodzi problem wolności słowa. Sąd więc będzie musiał się głowić nad wyrokiem w tej sprawie, a cokolwiek wymyśli to i tak zostanie poddane krytyce. Z punktu widzenia standardów politycznych, procesu tego w ogóle nie powinno być.
Kaczyński i Niesiołowski sprawiają wrażenie, jakby żyli w jakimś wyimaginowanym świecie z wyimaginowanymi problemami. W Polsce szaleje kryzys gospodarczy, mamy problemy z przygotowaniem Euro 2012, rośnie bezrobocie, przestępczość, a obaj panowie, zamiast się tym przejmować i działać dla poprawy sytuacji w Polsce, angażują się w bzdurne procesy. Obaj sa politykami i wiedzą, że politycy podlegają publicznej krytyce. Powinni mieć grube skóry i krytyką się nie przejmować. Powinni też ciężką pracą pozbawiać krytykę merytorycznych podstaw (jak czynił to śp. prof. Religa). Zamiast tego, kłócą się na poziomie niższym niż dzieci w piaskownicy, obrażają i używają inwektyw. A gdy i tego mało, za te inwektywy się pozywają do sądu. Może czas spędzony w sali sądowej warto byłoby poświęcić na pracę dla Polski.