Później na szczycie NATO Lech Kaczyński poparł kandydaturę Rasmussena. Jednak według premiera Tuska i szefa MSZ Radosława Sikorskiego, prezydent zachował się wbrew stanowisku rządu.
"Zwrócę się do odpowiednich organów naszego rządu - i to jutro rano - o zdjęcie gryfu +zastrzeżona+ z notatki, która obrazuje rozmowę naszego premiera z premierem Rassmusenem" - powiedział Kownacki w w TVN 24.
Z kolei według szefa MSZ w rozmowie z Rasmussenem nie padło sformułowanie o poparciu dla jego kandydatury.
"Znam notatkę z tej rozmowy, mam też relację pana premiera Tuska: absolutnie nie. Oczywiście (premier) jest osobą grzeczną i mówił, że będziemy działać w imię dobra Sojuszu. Natomiast w takich sytuacjach, jeśli się chce kogoś poprzeć, to się mówi: tak poprę cię. Takiego czegoś nie było" - powiedział Sikorski w TVN24.
Na pytanie, czy Rasmussen mógł wprowadzić w błąd polskiego prezydenta Sikorski odpowiedział: "Skończmy z tą konstrukcją, że pan prezydent dowiadywał się o stanowisku swojego rządu od obcokrajowca; mówił przecież przez tyle miesięcy, że będzie walczył, jak lew, a potem zanim jeszcze wszedł do gry, zgodził się na wszystko".
Sikorski dopuścił nadinterpretację ze strony Rasmussena. "Kandydaci mają to do siebie, że przyjmują interpretacje wygodniejsze dla siebie" - dodał szef MSZ.
Również Kownacki powiedział, że zna notatkę z rozmowy Tuska z Rasmussenem, bo trafiła ona do Kancelarii Prezydenta.
"Ja twierdzę, że absolutnie nie minął się z prawdą premier Rasmussen w czasie rozmowy z prezydentem, kiedy powoływał się na poparcie Polski wynikające z rozmowy z Donaldem Tuskiem" - powiedział Kownacki.
Według niego, "sugestie pana ministra Sikorskiego, że nowo wybrany sekretarz generalny NATO wprowadził w błąd prezydenta, bo nadinterpretował czyjeś słowa i był tak podniecony kandydowaniem, że nie wiedział co mówi, są obraźliwe dla sekretarza Rasmussena".
"I naprawdę strasznie jest mi przykro, że polski minister spraw zagranicznych takie rzeczy wygaduje" - dodał Kownacki.
W niedzielę MSZ opublikowało pismo jakie Departament Polityki Bezpieczeństwa MSZ wystosował na początku kwietnia do zastępcy dyrektora Biura Spraw Zagranicznych w Kancelarii Prezydenta.
Z pisma wynika, że sugerowano, aby prezydent pozytywnie wypowiadał się o Rasmussenie, ale krytycznie o tym, że nie było dyskusji o kryteriach wyboru nowego szefa NATO; aby dążył do przeciągnięcia sprawy - nie na długo - i wymuszenia rozmów z polską delegacją, w których można by wynegocjować korzystne dla Polski decyzje.
Wcześniej w niedzielę Sikorski powiedział, że oprócz tego pisma, on w piątek drodze na szczyt NATO z upoważnienia premiera przekazał prezydentowi stanowisko rządu. Jak dodał, poinformował wtedy prezydenta, że "rząd życzy sobie, aby pan prezydent nie uzgadniał w dniu dzisiejszym kandydata i sekretarza generalnego NATO".
Z kolei prezydent powiedział w niedzielę, że przed szczytem NATO "na oczy nie widział żadnych sugestii rządu dotyczących wyboru nowego sekretarza NATO i nie było żadnej instrukcji rządu. Jak dodał, "dwa zdania ministra Sikorskiego" nie są dla prezydenta instrukcją. Zaznaczył też, że sam Rasmussen przekonywał go, że ma poparcie Tuska.
Pytany przez dziennikarzy o zarzut strony rządowej, że za wcześnie wyraził poparcie na szczycie NATO dla kandydatury Rasmussena odparł, że to "PR-owski zamysł drugiej strony". "Był on taki - jeżeli przedłuży (prezydent) sprawę, to będzie znów tym rozbijaczem, a jeżeli Rasmussem zostanie sekretarzem generalnym NATO, to też źle, bo nie przedłużył sprawy" -stwierdził Lech Kaczyński.pap, em