Potwierdził wyrok sądu I instancji, że w sprawie śmierci w 1986 r. Tadeusza Wądołowskiego nie ma dowodów, które pozwoliłyby nazywać Konrada Kornatowskiego "nikczemnym prokuratorem" i zarzucać mu tuszowanie zabójstwa, dlatego nakazał Rokicie przeproszenie Kornatowskiego. Zmiany, wprowadzone przez sąd apelacyjny, miały jedynie kosmetyczny charakter.
Kornatowskiego - prokuratora od lat 80., a ostatnio szefa policji w czasach rządu Jarosława Kaczyńskiego - dotknęły słowa Rokity, ówczesnego posła PO, który w marcu 2007 roku w wywiadzie dla "Dziennika", a potem w dwóch rozgłośniach radiowych, określał go mianem "wyjątkowo nikczemnego prokuratora, który hańbi polską policję".
W kontekście sprawy śmierci gdańskiego opozycjonisty Tadeusza Wądołowskiego, w której Kornatowski wykonywał incydentalne działania śledcze, Rokita mówił o konieczności "rozliczenia morderców z PRL" oraz o fabrykowaniu przez Kornatowskiego "dowodów niewinności zabójców Wądołowskiego".
Kornatowski pozwał za to Rokitę do sądu, żądając przeprosin w mediach. Rokita powtórzył na procesie, że Kornatowski tuszował jako prokurator sprawę zabójstwa na posterunku MO w 1986 r. Powoływał się na raport działającej w latach 1989-91 sejmowej komisji, której sam przewodniczył. Tam pojawiły się informacje, że Kornatowski mógł być zamieszany w ukrywanie zabójstwa Wądołowskiego.
Sejmowa komisja nadzwyczajna, która badała ok. 100 niewyjaśnionych zgonów z lat 80., wnosiła wtedy o zbadanie odpowiedzialności Kornatowskiego.
Wądołowskiego zatrzymano za kradzież kury. Zmarł w komisariacie kolejowym w Gdyni. Jako oficjalną przyczynę zgonu podano "ostrą niewydolność lewokomorową". Bliscy mężczyzny twierdzili, że został przez milicję brutalnie pobity, a sprawę zatuszowano.
Rokita mówił w wywiadach, że Kornatowski "spotkał się z ekspertem od sekcji zwłok i kazał mu sfabrykować dowód, że bicie nie ma związku ze śmiercią". Mówił o szefie policji, że "powinien stanąć przed sądem za pomocnictwo w zabójstwie"
Kornatowski podkreślał, że ze śmiercią Wądołowskiego miał związek jedynie przez udział w oględzinach zwłok i sporządzenie notatki. "Nie prowadziłem śledztwa, nie wykonywałem żadnych czynności procesowych, ani nie podejmowałem żadnych decyzji" - zapewniał. Dodał, że zdecydował o sekcji zwłok mężczyzny; biegły zaś stwierdził, iż przyczyną śmierci był zawał serca, co potem potwierdzili kolejni biegli.
Sąd uznał, że nie można Kornatowskiemu stawiać zarzutu tuszowania dowodów zabójstwa, bo nawet po 1989 r. prokuratura nie uznała, by śmierć Wądołowskiego nastąpiła wskutek pobicia go przez milicję - wskazywano przyczyny naturalne - niewydolność serca.
Kornatowski ma zarzuty w innej sprawie - razem z b. szefem MSWiA Januszem Kaczmarkiem i b. prezesem PZU Jaromirem Netzlem - nakłaniania do fałszywych zeznań i utrudniania śledztwa o przeciek w sprawie akcji CBA w aferze gruntowej, za co grozi do 5 lat więzienia.
pap, keb