Premier powiedział w programie "Tomasz Lis na żywo" w TVP2, że w ramach uroczystości 4 czerwca planowana była wizyta przed bramą Stoczni Gdańskiej przywódców państw, które kiedyś wyzwoliły się z komunizmu.
"Oczywiście dziś trzeba postawić znak zapytania nad sensem takiej uroczystości, gdyby ona miała być zakłócona - mówiąc wprost (gdybyśmy mieli) pokazać Europie, że świętujemy 4 czerwca, to wielkie pokojowe zwycięstwo, przy akompaniamencie gwizdów, płonących opon" - mówił premier.
"Oczywiście ja nie narażę wizerunku Polski na skandal i te uroczystości prawdopodobnie się nie odbędą" - powiedział Tusk.
Dodał, że od prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza dowiedział się, że - jak mówił - "organizatorzy tej awantury na ulicach Warszawy sprzed kilku dni, zapowiedzieli także manifestację, taki protest, w Gdańsku na placu Solidarności, właśnie wtedy, kiedy przywódcy Europy mieli się tam zjechać i potwierdzić, że +zaczęło się właśnie tam+".
Adamowicz zaapelował w poniedziałek do Solidarności o nieorganizowanie manifestacji podczas gdańskich uroczystości związanych z obchodami 20. rocznicy odzyskania wolności i upadku komunizmu w Europie Środkowej.
Wiceprzewodniczący stoczniowej Solidarności Karol Guzikiewicz podkreślił, że "stoczniowcy nie są przeciwni organizowaniu w mieście takich uroczystości, ale powinny one się odbyć w innym miejscu".
Według niego, "Pomnik Poległych Stoczniowców to jest pomnik 10 mln Polaków, którzy walczyli o wolność i w sytuacji, gdy niepewny jest los polskich stoczniowców, nie wolno robić spotów politycznych w tym miejscu trzy dni przed wyborami do Parlamentu Europejskiego".pap, keb