Danuta G., na której ciąży zarzut działania na niekorzyść spółki Dansztof (podobnie jak na jej wspólniku, przebywającym w Niemczech Andrzeju Czyżewskim), opowiedziała, w jaki sposób do jej spółki weszła w październiku 1999 roku grupa przestępcza, którą "w uproszczeniu" nazwała PKN Orlen SA - BGM.
G. przekonywała posłów, że zarówno ona, jak i Andrzej Czyżewski usiłowali wydostać się spod wpływów mafii i grozili, że gdy tylko zbiorą dokumenty na przestępczą działalność, powiadomią organy ścigania. Świadek powiedziała, że nie robiło to jednak wrażenia na wspólnikach Dansztofu z mafii paliwowej, bo "szczycili się oni ochroną funkcjonariuszy państwowych".
Według Danuty G. chodziło o "zaplecze, czyli ochronę przez funkcjonariuszy państwowych, takich jak pan Ciosek czy pan Szmajdziński". "Byłam świadkiem rozmów na ten temat" - zapewniła.
Według G., jej wspólnicy Krzysztof Choma i Wejman, którzy podstępnie przejęli udziały w Dansztofie, mieli mówić o Szmajdzińskim, że jest to osoba, która jest im zobowiązana, "za to, że wyłożyli duże pieniądze na kampanię wyborczą w poprzednich wyborach".
G. powiedziała, że w jej obecności Choma zadzwonił do swego brata i miał od niego zażądać, by skontaktował się ze Szmajdzińskim "w celu zabezpieczenia i załatwienia kredytu dla spółki Dansztof. G. powiedziała, że firma nie miała już zdolności kredytowej". Choma miał stwierdzić, że Szmajdziński dostał na tyle dużo, że może kredyt załatwić.
Te zeznania G. Szmajdziński w rozmowie z PAP nazwał pomówieniem, oszczerstwem i kłamstwem. Dodał, że rozważy podjęcie kroków prawnych.
"Gromadzenie środków na kampanię wyborczą SLD odbywało się zgodnie z ordynacją wyborczą" - powiedział. "Było tworzone coraz szczelniejsze prawo, coraz doskonalsze mechanizmy. Wszyscy biorący udział w kampanii wyborczej doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że prawa wyborczego trzeba przestrzegać, dlatego, że kary są nie personalne, ale dotyczą całej formacji, całego ugrupowania" - dodał.
Również doradca prezydenta ds. międzynarodowych Stanisław Ciosek powiedział PAP, że nie zna G., a jej zeznania podsumował, że jest to "bzdura totalna".
Ciosek odniósł się do oskarżeń G. pod jego adresem w sprawie zakupu magazynu w miejscowości Zaremba. Danuta G., odpowiadając na pytania posła Antoniego Macierewicza (RKN) powiedziała, że w roku 1997 lub 1998 został podpisany akt notarialny na zakup przez firmę Dansztof magazynu w miejscowości Zaremba. "Magazyn początkowo należący do pana Cioska, został zakupiony na polecenie, że mamy tam zrobić magazyn paliw" - zeznała.
Danuta G. powiedziała, że formalnym właścicielem nieruchomości był "pan Czyrko" i to od niego Dansztof formalnie kupił magazyn. Podkreśliła jednak, że magazyn został kupiony na polecenie "pana Cioska".
"To jest łatwe do sprawdzenia - są akta, są dokumenty sądowe i właścicielskie" - odpowiedział na zarzuty Ciosek. Polityk dodał, że zwróci się z prośbą do komisji śledczej o szybkie sprawdzenie tych dokumentów i będzie chciał podania wyników do wiadomości publicznej.
Innym politykiem, który miał brać pieniądze od Dansztofu był b. minister sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka, Stanisław Iwanicki. G. powiedziała, że z tego co przekazał jej znajomy, sukcesywnie były dostarczane kwoty poprzez pana Grabowskiego (asystenta Iwanickiego - PAP) panu Iwanickiemu.
Iwanicki także powiedział, że rozważa "obronę swego dobrego imienia w sposób przewidziany prawem". Jego zdaniem, jej zeznania są "na 100 procent inspirowane". Nie chciał powiedzieć przez kogo. "Wierzę, że prawda i tak zwycięży, i wszystko będzie jasne" - powiedział.
ks, ss, pap