Nie wykluczam, że Witold Wieczorek mógł fikcyjnie zarejestrować Zytę Gilowską jako agenta - zeznał b. szef lubelskiej SB Antoni Kowalski w procesie lustracyjnym b. wicepremier. On sam nie spotkał się z fikcyjną rejestracją.
Były esbek wyraził współczucie Gilowskiej.
Wyrok może zapaść już podczas kolejnej rozprawy - 23 sierpnia - kiedy ma zeznawać ostatni świadek.
W trzecim dniu procesu Gilowskiej przed Sądem Lustracyjnym jako świadek zeznawał najwyższy w Lublinie przełożony Witolda Wieczorka - dawnego znajomego Gilowskiej, który przyznał, że w 1986 r. fikcyjnie zarejestrował ją jako tajnego współpracownika o kryptonimie "Beata".
"Nie wiem, czy Gilowska mogła być agentem" - zeznał Kowalski. "Brak mi podstaw, by jednoznacznie określić stanowisko w tej sprawie" - dodał. Nie wykluczając, że Wieczorek fikcyjnie zarejestrował Gilowską, świadek dodał, że byłby tym zaskoczony, bo "do zbyt odważnych w pracy operacyjnej Wieczorek nie należał". Kowalski nie zaliczył Wieczorka do "wybijających się funkcjonariuszy". "Nie reprezentował zbyt wysokiego poziomu; nie był zbyt aktywny w pracy operacyjnej" - powiedział.
"Być może Wieczorek naruszył obowiązujące przepisy, jego postępowanie oceniam bardzo negatywnie. Ucierpiała w dużym zakresie pani Gilowska, której wyrażam współczucie, bo na przeprosiny jest już chyba za późno" - powiedział.
Kowalski oświadczył, że nie miał takiej sytuacji, by fikcyjnie rejestrowano agentów, choć kontrola MSW wykazała, że niektóre źródła są nieprzydatne w pracy operacyjnej. W takich sytuacjach szefowie wydziałów dostawali od niego polecenia, by eliminowali te źródła z sieci informatorów.
Zasady pracy operacyjnej wykluczały możliwość rejestracji kogoś, z kim utrzymywało się kontakty towarzyskie - podkreślił esbek. Pytany przez sąd, co powinien zrobić Wieczorek, gdyby chciał zgodnie z formalnymi zasadami SB wykorzystać operacyjnie informację zdobytą od Gilowskiej w trakcie rozmowy towarzyskiej, świadek odparł, że powinien sporządzić notatkę służbową bez podawania nazwiska. Mógłby zaznaczyć, że chodzi o znajomą - dodał.
Kowalski nie potrafił znaleźć racjonalnego wytłumaczenia działań Wieczorka. Przyznał, że każdy agent zwerbowany na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, był dużym sukcesem SB. Według niego, być może Wieczorek chciał wykazać się takim sukcesem, rejestrując fikcyjnie Gilowską, która na KUL pracowała. Zarazem podkreślił, że "każdy przełożony był zainteresowany jak największą liczbą agentów, ale główną wartością była jakość informacji".
Kowalskiemu trudno było powiedzieć, czy w swej pracy spotkał się z kryptonimem "Beata". "Być może wśród tysięcy dokumentów był taki pseudonim; nie pamiętam tego" - zeznał. Ujawnił, że uczestniczył w wielu spotkaniach kontrolnych z agentami, ale nigdy z Gilowską.
pap, ss
Wyrok może zapaść już podczas kolejnej rozprawy - 23 sierpnia - kiedy ma zeznawać ostatni świadek.
W trzecim dniu procesu Gilowskiej przed Sądem Lustracyjnym jako świadek zeznawał najwyższy w Lublinie przełożony Witolda Wieczorka - dawnego znajomego Gilowskiej, który przyznał, że w 1986 r. fikcyjnie zarejestrował ją jako tajnego współpracownika o kryptonimie "Beata".
"Nie wiem, czy Gilowska mogła być agentem" - zeznał Kowalski. "Brak mi podstaw, by jednoznacznie określić stanowisko w tej sprawie" - dodał. Nie wykluczając, że Wieczorek fikcyjnie zarejestrował Gilowską, świadek dodał, że byłby tym zaskoczony, bo "do zbyt odważnych w pracy operacyjnej Wieczorek nie należał". Kowalski nie zaliczył Wieczorka do "wybijających się funkcjonariuszy". "Nie reprezentował zbyt wysokiego poziomu; nie był zbyt aktywny w pracy operacyjnej" - powiedział.
"Być może Wieczorek naruszył obowiązujące przepisy, jego postępowanie oceniam bardzo negatywnie. Ucierpiała w dużym zakresie pani Gilowska, której wyrażam współczucie, bo na przeprosiny jest już chyba za późno" - powiedział.
Kowalski oświadczył, że nie miał takiej sytuacji, by fikcyjnie rejestrowano agentów, choć kontrola MSW wykazała, że niektóre źródła są nieprzydatne w pracy operacyjnej. W takich sytuacjach szefowie wydziałów dostawali od niego polecenia, by eliminowali te źródła z sieci informatorów.
Zasady pracy operacyjnej wykluczały możliwość rejestracji kogoś, z kim utrzymywało się kontakty towarzyskie - podkreślił esbek. Pytany przez sąd, co powinien zrobić Wieczorek, gdyby chciał zgodnie z formalnymi zasadami SB wykorzystać operacyjnie informację zdobytą od Gilowskiej w trakcie rozmowy towarzyskiej, świadek odparł, że powinien sporządzić notatkę służbową bez podawania nazwiska. Mógłby zaznaczyć, że chodzi o znajomą - dodał.
Kowalski nie potrafił znaleźć racjonalnego wytłumaczenia działań Wieczorka. Przyznał, że każdy agent zwerbowany na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, był dużym sukcesem SB. Według niego, być może Wieczorek chciał wykazać się takim sukcesem, rejestrując fikcyjnie Gilowską, która na KUL pracowała. Zarazem podkreślił, że "każdy przełożony był zainteresowany jak największą liczbą agentów, ale główną wartością była jakość informacji".
Kowalskiemu trudno było powiedzieć, czy w swej pracy spotkał się z kryptonimem "Beata". "Być może wśród tysięcy dokumentów był taki pseudonim; nie pamiętam tego" - zeznał. Ujawnił, że uczestniczył w wielu spotkaniach kontrolnych z agentami, ale nigdy z Gilowską.
pap, ss